piątek, 1 listopada 2013

Rozdział 7 : "Born of hope"

Zapanowała cisza. Justine patrzyła w ogień oczekując odpowiedzi. Kate biła się z własnymi myślami, nie wiedziała od czego zacząć, było tego tak wiele. Chłopcy tłukli się w kuchni, za chwilę dołączył do nich Harry i cała reszta. Śmiali się i krzyczeli. Justine nie mogła usiedzieć w miejscu, chciała wyjść i pośmiać się ze swoimi przyjaciółmi, ale wiedziała że nie może. W końcu chciała dowiedzieć się o co do cholery w tym wszystkim chodzi. Zabawę odłoży na inny termin. Z resztą obecnie nie było jej do śmiechu. Poznała matkę, oblicze swoje życia, o którym nie wiedziała, którego nigdy by się nie domyśliła. I po pierwsze była zła na chłopców. Nie powiedzieli jej o niczym, nie pomogli jej. Na prawdę nie wiedziała co o tym myśleć. Serce biło coraz mocniej, a każde zasyczenie ognia, powodowało, że podskakiwało do góry, oczekując jakiejś reakcji. Może trwało to zaledwie kilka sekund, a może całe wieki, lecz było gorsze niż ten ból. Od czego zacząć ? Kate zupełnie mieszało się w głowie. Justine spojrzała na starszą siostrę. Zdawało jej się, ze słyszy jej myśli.
- Co to za dom Kate ? - rozejrzała się dookoła po ogromnej jadalni z drewnianym sufitem. Z kuchni obok nadal dobiegała głośna rozmowa i śmiech.
Starsza siostra zmierzyła ją wzrokiem. 
- To twój dom Justine. Jedna z naszych rezydencji i zarazem jedyna w tym świecie. Tam skąd pochodzimy jest ich o wiele więcej kochanie i uwierz, ta to przy nich stara szopa. - uśmiechnęła się do młodszej siostry i patrzyła w jej zadziwione oczy
- Jak nasz dom ? Nasz dom jest w centrum Londynu, wcale nie mamy żadnej rezydencji. O czym ty w ogóle mówisz Kate ? Jaki inny świat ? Jestem tutaj nowa, ale nic nie zgrywa się do kupy. No dobra widziałam parę sztuczek, ale nadal nie wierzę, że to wszystko istnieje na prawdę. Proszę cię zrób coś, bym wreszcie wybudziła się z tego beznadziejnego snu, bo to wcale nie jest zabawne. 
Starsza siostra podskoczyła jak ukłuta z miejsca. Stanęła przed siostrą i wymierzyła jej w twarz z ręki. 
- Ałaaaa !!! - zawrzeszczała dziewczyna pocierając policzek
- Teraz też nie wierzysz ? - szmery za ścianą ucichły w drzwiach pojawili się chłopcy. Byli zupełnie poważni. - To nie żadne sztuczki Justine. Ten dom jak wiele innych należy do zakonu. - chodziła dookoła stołu gestykulując wyniośle - Jest jednym z wielu, ale jak już mówiła, jedynym bezpiecznym w tym świecie. Słuchaj uważnie bo nie mam zamiaru powtarzać. Są na świecie rzeczy, który nawet ci się nie śniły. Są światy o których wolała byś nie wiedzieć. Wojny o których wolałabyś nawet nie myśleć i ludzie okropniejsi niż to wszystko razem wzięte. Dlatego proszę cię, staraj się zrozumieć choć część z tego wszystkiego. Rozumiem, że to nie łatwe, ale kto powiedział, że życie takie jest ? Na swojej drodze spotykamy więcej pytań niż odpowiedzi. Jedna historia która się rozwiązuje, zapętla inne. Taka jest kolej rzeczy i nie próbuj z tym walczyć. Możemy tylko starać się jakoś dojść do końca tej drogi i rozplątywać te węzły, które blokują nam przejście. Żyj tak, aby przeżyć, bo wiedz, że twoje życie jest ważniejsze niż dziesiątki innych. Od wielu lat strzeżemy prawdy. Niewielu o niej wie i niewielu którzy wiedzieli uszło z życiem. Za kilka słów o tobie były mordowane całe wioski. - siostra stanęła na przeciwko Justine i popatrzyła jej prosto w oczy - Nie pochodzimy z tego świata. - jej słowa były pełne pewnego rodzaju czaru. Zdawało się, że ulatuje z nich magia. Wypowiedziała je z taką prostotą, niesamowitością, spokojem, a jednocześnie naciskiem, że aż przeszyły ją do wewnątrz. Choć usłyszała to słowo wiele razy, teraz dało jej coś do zrozumienia. Jednak nadal nic nie znaczyło. Było nienamacalne. Takie nie prawdziwe, a jednak posiadające pewne cechy które nakazywały jej w je wierzyć. Przecież nigdy tam nie była, nie dotknęła tamtej ziemi, nie oddychała tamtym powietrzem. Skąd ma wiedzieć, że siostra jej nie oszukuje, że to coś istnieje. Trudno jest uwierzyć w coś co jest tak oczywiste, a jednak nienamacalne. Widziała w parku czarną dziurę i nic więcej. Jej matka pojawiła się z nikąd. Jednak to zbyt nierealne. To nie ostateczny dowód.
- To skąd pochodzimy ? - chłopcy wnieśli herbatę i ciastka i postawili je na środku stołu - Nie rozumiem.... Skąd mam wiedzieć że istnieje coś takiego jak inny świat ? Przepraszam Kate, ale nigdy nie uważałam czegoś takiego jak inne rzeczywistości za coś naturalnego, prawdziwego. Skąd mam być pewna ? - poczuła smutek i wszechobecną niepewność
- Uwierz na słowo kochanie. - siostra uśmiechnęła się czule - Kiedyś będziesz musiała tam wrócić i wtedy przekonasz się na własnej skórze co oznacza słowo inny. - zrobiła nieokreślony gest - Nie chodzi o to, że jest on większy czy mniejszy. Wręcz przeciwnie do złudzenia przypomina ten świat. Jednak ludzie żyją tam zupełnie inaczej. Cywilizacja w tym świecie opierała się na technologii. Ludzie rozwijają tutaj narzędzia, którymi posługujemy się w życiu. My rozwijamy magię. Ulepszamy ją każdego dnia. To na niej oparty jest nasz świat. Pochodzimy ze świata, który dzięki nie żyje, który chłonie z niej to co najlepsze. Tutejsi ludzie nie posiadają pewnych zdolności, które my nabyliśmy miliony lat temu. Wiesz oni zabrali się za to od zupełnie innej strony. Rozpalali ogień za pomocą kamieni, pożywienie zdobywali z pomocą jakichś wyostrzonych patyków. My zrobiliśmy to inaczej. Rozwinęliśmy nasze zdolności umysłowe. Udało nam się rozpalić ogień myślą. Legenda mówi, że dostaliśmy ten dar od Stwórcy, który nie mógł patrzeć na naszą nieporadność. Tak więc się zaczęło. Zaczęło się od czterech żywiołów. Ognia, powietrza, wody i ziemi. Potrafiliśmy uciszyć wiatr by nie było nam zimno. Wyhodować owoce gdy byliśmy głodni. Ludzie uczyli się używać to co dostali. Rozwijali swoje zdolności i znajdowali dla nich coraz to doskonalsze zastosowania. Spisywali to w licznych księgach, które istnieją do dziś. Nasza moc jednak wciąż ewoluowała. Z pokolenia na pokolenie rosła w siłę i zmieniała swoje oblicze. Wkrótce nie władaliśmy tylko żywiołami. Mogliśmy czytać w myślach, podróżować bez zrobienia choćby jednego kroku, tworzyć bez użycia narzędzi, słowem staliśmy się niezwyciężeni. Nigdy nie wiadomo co przyniesie kolejne pokolenie. Jakie moce mogą ujawnić się w każdym człowieku. Jednak nie każdy zostaje obdarowany mocą. Są i ci, którzy tej mocy nie mają, lub tacy na których takowa nie działa. Istnieją zaklęcia blokujące niektóre rodzaje magii, lecz wiadomo powszechnie że z pewną wiedzą, lub szczęściem człowiek potrafi sam doskonale zablokować ich działanie. Zaklęcie to jedynie wskazówka pokazująca drogę na wprost. W miarę jak ludzkość się rozwijała rodziło się coraz więcej dzieci bez mocy. Ludzie albo zupełnie ją tracili, lub była znikoma i miała niewielką siłę. Podobno magia trzyma się tylko tego, kto ma czyste serce. Nie wiem jak z tym jest, ale rozpoczął się bunt. Obdarowani magią byli prześladowani, wielu z nas zginęło. Ci którzy utracili magię nie mogli pogodzić się z tym, że stracili jedyny środek którym mogli zdobywać pożywienie. Obalono całą władzę. Nakazano zwołać wielką radę, która miała obradować nad całą sytuacją, niepokojącą serca ludzi. Choć było to nieuchronne od wieków i zasada ta była zupełnie naturalna jak to, że ktoś rodzi się mądrzejszy lub głupszy, nie mogli się z tym pogodzić. Nie mogli pogodzić się z tym, że jedni mogą być lepsi od innych. W rzeczywistości wygląda to zupełnie inaczej. Dar to nie tylko udogodnienie, ale i wielka odpowiedzialność. Dostaliśmy go po to, by odpowiednio go wykorzystać. Niektórzy nie potrafią zrozumieć jak wielkie to brzemię. Sprawa powoli się uspakajała. Zdawało się, że ludzie już pogodzili się z tym, że taka jest kolej rzeczy, że ich przodkowie nie posiadali zdolności. Wielu podróżowało między naszymi światami od wieków. Istniał portal, który po tym co potem się stało, został zburzony, lecz służył przez wieki. Nie wiem dokładnie komu i jak udało się go utworzyć, wiem jedynie, że nikomu nie udało się go ponownie odbudować. Przez ten portal przeszło wielu ludzi. Niektórzy z nich zamieszkali tutaj jednocześnie zrzekając się swoich mocy na rzecz tutejszej kultury i technologii. Myślałaś że skąd pełno tutaj opowieści o smokach, czarodziejach, magicznych stworach i tym podobnych ? To wszystko to opowieści z naszego świata, które przedostały się tutaj z niektórymi ludźmi i pozostały na zawsze. Sama widzisz jak wielkie jest pragnienie ludzi na tym świecie, jak marzą i tym by choć na chwilę poczuć magię. Nie mówię, że tutaj zupełnie jej nie ma. Jest, lecz w zupełnie innej postaci. Największą magią jest miłość, lecz i wiele chwil, i niepozornych momentów bywa częścią magii. Jej cząsteczka jest tutaj, lecz wciąż ukryta i nieświadoma, nie do końca rozpoznana w swej właściwej postaci. Tak więc i portal został zniszczony. Ludzie nie mieli wyboru, zostali odcięci od swojego świata, wiele rodzin, których ojcowie, lub matki zajmowały się przenoszeniem technologii z tego świata do naszego została rozłączona. A to wszystko dzięki Oliverowi. - zatrzymała się na chwilę w jej oczach pojawił się gniew, a pięść zacisnęła się tak mocno, że aż zbielały jej kłykcie - Przybył do stolicy i wskrzesił ducha sprzeciwu. Głosił o nieprawości, zniszczeniu i złu jakie niesie magia. Obalił wielką radę. Wraz z buntownikami i swoją niewielką armią ściął wszystkich co do jednego. Z dnia na dzień rósł w siłę, a jego imię niosło się coraz dalej. Nakazał palić i niszczyć wszystkie przedmioty związane z magią, karać i zabijać tych którzy takową byli obdarzeni. Mówił, że magia to zło, że to ona sieje niepokój i każdy kto przyczynia się do jej krzewienia jest winien śmierci. Tak mało o niej wie. Nikt nie wie o niej tyle co sam obdarzony ! Magia współistnieje z człowiekiem i nie da się jej rozdzielić, jest naszą częścią, dopełnia naszą duszę. Każdy z nas jej w pewnym sensie istotą magiczną. A on kazał nam się jej wyrzec ! Jak wielkim chciwcem trzeba być by nakazać czegoś takiego ! Pod jego uśmieszkiem i dobrocią płynącą z chęci pomocy wszystkim stał strach i chęć władzy. Dobrze wiedział, że istoty magiczne nigdy nie pozwolą na to, by ktoś taki jak on doszedł do władzy. Ale stało się. Zginęło wielu ludzi. Nie obwinia obywateli, choć nie twierdzę, że nie byli mało rozumnymi głupcami wierząc temu zbrodniarzowi. Przelał tyle niewinnej krwi by dostać bogactwa i kraj. Wprowadził żelazne prawa, które nakazywały między innymi niszczyć magię w samym zaczątku. Każdy miał obowiązek wydania maga pod karą śmierci. Ludzie bali się. Ci którzy nie zginęli z ręki Olivera i jego żołnierzy ukrywali swoje zdolności. Chowali swoje księgi i zapominali o dawnym życiu. Nie było to łatwe i rzeź która pochłonęła wiele wiosek i miast wciąż zbierała swe żniwo. Podbijano coraz to nowsze tereny. W Aindril stanął cudowny biały pałac, a biały władca zarządzał już prawie całym światem. Jednak to wcale nie koniec. Nie wystarcza mu to, że posiada władzę tam. Pragnie więcej. Jest coraz bardziej chciwy. Chcę dotrzeć tutaj. Pragnie odbudować bramę, a gdy mu się to uda, cały ten świat polegnie w chaosie. Choć sam prawi o okropności magii otacza się czarodziejami z różnych dziedzin. Stworzyli oni istoty niecielesne, zjawy, które w każdym człowieku powodują strach i obrzydzenie. Ich ciała przykryte są czarnym płaszczem. Nigdy nie odsłaniają swojej twarzy. Pali je słońce. Gdy kogoś dotkną uchodzi z niego życie. Rozpływa się. Jednak władca w całej swej doskonałości i panujących chaosie zapomniał o jednym. Nikt nie jest wieczny. Starzeje się biedak, a starość najwidoczniej mu nie służy, bo wprowadza coraz ostrzejsze przepisy i zabija nawet swoich zaufanych współpracowników. Pragnie lekarstwa na śmierć. Chcę być nadal piękny i młody. Wielu widzących szukało przez wiele miesięcy odpowiedzi na to pytanie. Powstała nawet specjalna rada. I pewnego dnia udało się. Jeden ze składników został odnaleziony. Znajduje się gdzieś tutaj. Na tej planecie. Dlatego chcę tutaj przybyć i jednocześnie zająć nowe tereny. Nie wie dokładnie co to jest i jak wygląda, lecz kobieta ta powiedziała mu, że wtedy zrozumie. Głupiec oczekuje czegoś co nie możliwe. Gdybyś wiedziała jakie okropieństwa wyczynia tym ludziom. Ale wiesz to tylko jedna z części tej całej pobieżnie opowiedzianej historii. Czarodzieje wcale się nie poddali. My wciąż walczymy. A najlepszym przejawem naszej walki jesteś właśnie ty. - dotknęła delikatnie siostrę i uśmiechnęła się szczerze - Nie zwątpiliśmy ani na chwilę. Choć o większości z tych rzeczy wiem jedynie z opowieści i ksiąg ich okropieństwo mnie przeraziło. Powstał tam pewnego rodzaju ruch oporu. I choć wojna ucichła i nikt już o niej nie słyszy, wciąż się toczy, a my nie wytoczyliśmy jeszcze najsilniejszego działa. - znów się uśmiechnęła - Wielu ludzi cierpiało i cierpi. Sama miałaś okazji zasmakować odrobiny tego bólu. Dla niektórych to codzienność. Rozdzieranie ran, nieokreślone cierpienie. Nie dziwi mnie to, że niektórzy dawno się poddali. Jednak w naszych sercach istnieje jeszcze iskierka nadziei. Wyobraź sobie jak odważni muszą być ci, którzy przeciwstawiają się temu wszystkiemu. Od dawna istniała przepowiednia zapowiadająca wojnę. Jednak była ona znana w niewielu kręgach i raczej nikt jej nie wierzył. Kto w czasie pokoju i sielanki zakrząta sobie głowę takimi głupotami ? Wszystko zmieniło się, gdy rozpoczęła się rewolucja, a potwierdziło, gdy na tronie zasiadł nie kto inny jak Oliver. Okrutny władca, jednak przez wielu postrzegany jako jedyny wybawiciel i miłosierny pan. I choć przepowiednia mówi o wielkim nieszczęściu i zagładzie jaka spotka ludzkość, mówi też o czymś jeszcze. Opowiada o mistycznej mocy. O czymś nieprawdopodobnym. Czymś co połączy wszystko w jedno, sprawi że powróci panujący niegdyś ład, jeśli takim ładem można nazwać to co panowało w minionych wiekach. Zrodzić miała się ona w pełnie, zimowego dnia, gdy gwiazdy utworzą wzór. Urodzi się w wielkiej miłości, wśród nadziei która będzie jedynym ludzkim uczuciem panującym jeszcze niezakazanie na świecie. Zwycięży każde zło, a za takowe "dobrze" wynagrodzi. Będzie potężniejsza niż ktokolwiek, piękniejsza niż najcenniejszy klejnot, a jej szacunek i władza będą większe niż te nadane królowej. I tak pewnego dnia w wiejskiej rodzinie, gdy nikt nie spodziewał się, że wreszcie nastąpi coś tak nieoczekiwanego na świat pojawiło się dziecko. Noc była wyjątkowo zimna. Uwagę wszystkich przykuły jaśniejące gwiazdy i dziwny znak, który pojawił się wraz ze zmrokiem. Ludzie wiedzieli, że to ta noc. Oliver wściekł się i kazał ściąć każde dziecko narodzone tej nocy. I tak się stało. Kilka tygodni później zapukali i do naszych drzwi. Pamiętasz ? - w jej oczach pojawiły się łzy - Trzymałam cię wtedy na rękach. Byłaś taka malutka. Płakałam i tuliłam cię do siebie. Nie mieliśmy ojca, mieszkałyśmy z matką. Byłam tak przerażona. To była jedyna osoba na świecie którą miałam. Przez tyle lat siadała ze mną przy ogniu i opowiadała historię, śpiewała pieśni i kołysanki, które sprawiały, że tak bardzo chciałam wrócić do tych czasów pełnych magii, gdy nie była ona zabroniona. Mama pokazała mi kilka sztuczek, ale nie mogłam nikomu o nich mówić. Tamtego dnia to ty przyszłaś na świat. Pamiętam jak obydwie z mamą cieszyłyśmy się i przygotowywałyśmy dla ciebie ubranka. Siedziałyśmy przy kominku i liczyłyśmy dni do twoich narodzin. Słuchałam twojego małego serduszka bijącego w jej brzuchu. Już wtedy tak bardzo cię kochałam. Obydwie kochałyśmy cię najbardziej na świecie. - Kate płakała. Mówiła przez łzy. Justine wcale nie pozostawała jej obojętna. - Urodziłaś się tamtego wieczora. Nikt nie spodziewał się, że to właśnie ty będziesz tą jedną. Ale wtedy pokazałaś kim jesteś. Mama trzymała cię wtedy na rękach. Siedziałam obok niej i patrzyłam jak płaczesz. Pocałowała cię w czoło. Przestałaś płakać a wokół domu coś zajaśniało. Pies zaczął wariować. Drzwi otworzyły się i ktoś wszedł do środka. Choć raczej nie był to ktoś. Wyglądało to jak wielka niebieska kula. Spadła przed nasz dom jakby z nieba. Wpadła do środka z szumem wiatru i dziwnymi szeptami. W środku niej płonął ogień. Zaczęłam krzyczeć. Ona jednak wcale na to nie zważała. Uderzyła w ciebie i wypełniła blaskiem cały dom. Była taka ciepła. Szło z nią tyle dobroci. Drzwi zamknęły się, a pies zamilkł. Obydwie z mamą patrzyłyśmy na ciebie i długo zastanawiałyśmy się co też mogło to znaczyć. Mama doskonale wiedziała. Sama należała do zakonu. Była jedną z jego założycielek, lecz nigdy nie spodziewała by się, że to właśnie swoją córkę będzie musiała chronić. Potem nadszedł ten właśnie dzień. To było nieuniknione. Gdy wdarli się do środka i pojmali ją, moje małe życie zawaliło się, a serce pękło na pół. Istniejecie w nim tylko wy dwie. Jedną połową jesteś ty, drugą ona. Wtedy jedna z nich oderwała się. Chcieli nas wtedy zabrać. Nie wiem jak jej się to wtedy udało, ale wydarła się im i ryzykując swoją całą moc ucałowała nas w czoło i odesłała tutaj. Tyle pamiętam. Była niezwykłą czarownicą. - zatrzymała się na chwilę i otarła łzy - Teraz już wiesz dlaczego nigdy nie pozwoliłam ci mówić złych rzeczy na naszą matkę. Wylądowałyśmy na samym środku skrzyżowania. Wokół było pełno samochodów. Wszyscy hamowali i wyskakiwali wściekli ze swoich samochodów. Byłam tak okropnie przerażona. Trzymałam cię na rękach i nie wiedziałam co robić. Miałam pięć lat. Nigdy nie wiedziałam samochodów, nie stałam obok tak wysokich budynków, nie dotykałam stopami czegoś ta szorstkiego jak asfalt, nie słyszałam tak ogromnego hałasu. Rozpłakałam się. Stałam brudna z rozczochranymi włosami, niewiele wyższa od linii zderzaka od samochodu z tobą na rękach. Ten cały szał który wtedy nastąpił. Wiedziałam jedno, że muszę się tobą opiekować za cenę własnego życia, bo tylko wtedy mogłam jednocześnie uchronić ciebie i mamę. Teraz już jej nie ma... - wybuchła płaczem 
- Kate ja... ja przepraszam... - Justine przytuliła swoją starszą siostrę najmocniej jak potrafiła - Tak bardzo cię kocham Kate, nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo.
- Ja ciebie też Justine i obiecuję siostrzyczko, że nigdy, ale to nigdy nie pozwolę bym mogła stracić i ciebie. - przytuliła ją jeszcze mocniej 
- Twoje życie jest moim życiem Kate. - wykrztusiła przez łzy - Nie przeżyła bym bez ciebie, dobrze o tym wiesz.
- Justine. - spojrzała prosto w jej zapłakane oczy - To ty jesteś Zrodzona z Nadziei. 

c.d.n

Siemka ! 
Mam nadzieję, że rozdział choć trochę się wam spodoba :) 
Jest troszkę dłuższy niż poprzedni i troszkę mnie rozczulił gdy go pisałem, ale... xD
Dziękuję, że czytacie :)