piątek, 3 lutego 2017

Rozdział 16.

Justine wysuszyła włosy i ubrała pachnące świeżością ubranie. Szybkim krokiem ruszyła do swojego pokoju, upewniając się naprzód, że na pewno nie spotka nikogo po drodze. Niestety w połowie schodów usłyszała, że ktoś schodzi z góry. Przeklęła pod nosem i już miała ruszyć z powrotem w dół, gdy zza zakrętu schodów wyłoniła się postać Liama. Odetchnęła głęboko i na jej twarzy pojawił się nikły uśmiech, który chłopak odwzajemnił. 
- Cześć . Jak się czujesz? - zapytał.
- Yyy... Chyba dobrze. Musiałam się odświeżyć. - kiwnął głową, widząc jej mokre włosy. 
- Harry czuje się lepiej. - na dźwięk jego imienia skrzywiła się nieco, co przywołało wyraz troski na twarzy Liama. Położył rękę na jej ramieniu. - Przygotuję coś do jedzenia. - Odwzajemniła ciepły uśmiech, a chłopak ruszył w dół.
Przeszła szybkim krokiem do swojego pokoju, modląc się w myślach, żeby tym razem nie spotkać Harrego. Zamknęła za sobą drzwi, zakręcając je na klucz i ruszyła w stronę łóżka. Rzuciła się na nie, topiąc głowę w poduszkach. Miała ochotę krzyczeć, ale bała się, że Harry znajdujący się zapewne w pokoju obok ją usłyszy, albo obudzi Kate. 
~ No właśnie Kate! ~ podniosła głowę odblokowując dopływ powietrza. ~ Zapomniałam zapytać co z nią. Co ze mnie za siostra... ~ Cholera! Drzwi do łazienki. ~ zeskoczyła z łóżka jak poparzona i szybkim ruchem przekręciła klucz. Odetchnęła. Teraz Harry na pewno tutaj nie wejdzie. Miała ochotę go rozszarpać.
Podeszła do okna. Był to raczej kącik do medytacji i czytania książek. Wyściełany miękkim materiałem szeroki parapet, z poduszkami i lampką na ścianie, do czytania wieczorami.
Usiadła i spojrzała na teren wokół domu. Niedawno rozegrało się tam zdarzenie, które mogło doprowadzić do tragedii. Ucierpiały na tym dwie osoby które kocha, a ona myślała tylko o sobie... Harry miał rację. Powinna siedzieć przy nim i przy Kate. Tymczasem ona zamartwiała się tym, jak jest jej trudno, nie myśląc, że ci dwoje mogli zginąć. Mogła stracić siostrę i swojego... zarumieniła się. Czy już wybaczyła Harremu? Właściwie to co miała mu wybaczać? To raczej ona powinna przeprosić. Poczuła się głupio. Znów zrobiła z siebie idiotkę i osobę bez serca. Ale to on zaczął. Poszła, żeby go przytulić, a on nie mógł się opanować ze swoją chorą zazdrością. I to o przyjaciela! Przecież nigdy żadne z nich nie oświadczyło, że są razem. Czy to się rozumiało samo z siebie? Zawsze wydawało jej się, że chłopak musi zapytać, czy dziewczyna chce się z nim spotykać. Tymczasem Harry nigdy niczego takie nie zrobił. Nie byli oficjalnie parą, a on przywłaszczał sobie prawo do niej, jakby była jego własnością. Dupek! 
~ Czy ja jestem normalna...? ~ przewróciła oczami ~ Mówię o sobie jak o kobiecie na zamówienie, którą trzeba zaklepać. Za chwilę dojdę do wniosku, że jeśli nie prześpie się z chłopakiem, to naszego związku nie można nazywać związkiem. A wszystko tylko dlatego, że nie chce się przyznać do tego, że jestem suką bez serca.
Chyba czas zejść na dół i coś zjeść. 
*
Zapachy z kuchni niosły się po korytarzu. Justine przyśpieszyła kroku, dopiero teraz odczuwając jak bardzo jest głodna. Jednocześnie czuła delikatne zdenerwowanie, że gdzieś po drodze spotka Harrego. 
Pchnęła drzwi kuchni i do jej nosa dotarł intensywniejszy zapach śniadania. Liam nakładał bekon na talerz. Spojrzał na nią i uśmiechnął się. 
- W samą porę. Miałem cię wołać. - Justine podeszła bliżej do wyspy na środku kuchni i nachyliła się nad talerzami - Pomożesz mi zabrać się z tym do jadalni? 
- Jasne. - wytarła ręce o ubranie i chwyciła talerze. - Pięknie pachnie, a jeszcze cudowniej wygląda. Boję się pomyśleć jak cudownie smakuje. 
Liam zaśmiał się. 
- Bez przesady, to tylko zwykłe śniadanie. Ale dziękuję. - podniósł jeszcze dwa talerze i ruszył za Justine - Chodźmy jeść, bo też umieram z głodu. 
Pchając drzwi jadalni Justine zawahała się przez chwilę. Jej serce podskoczyło, gdy zobaczyła siedzącego przy stole Harrego i Nialla. Harry spoglądał na blondyna z widoczną niechęcią. Skierował wzrok na Justine, gdy tylko pojawiła się w polu jego widzenia. Patrzył na nią z tą samą niechęcią mieszaną z wściekłością. Podeszła do stołu i położyła talerz przed Niallem, bojąc się że gdy postawi go przed Harry, on rozbije go samym wzrokiem. Brunet prychnął. Coś się w niej zagotowało. Spojrzała na niego wściekłym wzrokiem, a myśl o przeprosinach wyparowała tak szybko jak uczucie żalu, który czuła jeszcze przed sekundą. 
- O co ci do cholery chodzi?! - Liam stanął w miejscu, zdezorientowany reakcją Justine. 
Nastała chwila ciszy.
- Nie potrafisz zachować się jak mężczyzna i powiedzieć o co ci chodzi? - wysyczała
Harry prawie podskoczył.
- To ty nie potrafisz zdecydować, którego z nas kochasz. Zwodzisz nas wszystkich. Rozkochujesz w sobie, wprowadzasz zamęt w głowie, sprawiasz że wariujemy, a później zachowujesz się jakbyś tego nie widziała. Zrobiłaś to najpierw ze mną, później z Zaynem, który teraz zamknął się w sobie, a później z nim. - wskazał głową na Nialla - Dobrze cię "pocieszył"? - parsknął szyderczo.
Nie musiał czekać na reakcje Justine. Nim zdążył dokończyć, wycelowała ręką w jego twarz. Zachwiał się pod ciosem, jednak Liam podbiegł i pomógł mu utrzymać równowagę. Z jego wargi ciekła krew.
- Miałam zamiar cię przeprosić. - tym razem to ona parsknęła. - Jak widać nie było warto. Dziękuję, że rozwiałeś moje wątpliwości. Nie wiedziałam, że kilka słów może zadziałać tak oczyszczająco. Jeszcze raz dzięki za szczerość. - Poczuła się dziwnie pusto. Chyba tak czuje się człowiek, któremu właśnie pękło serce, zatrzymując przepływ jakichkolwiek emocji. - Liam, śniadanie było pyszne. - powiedziała beznamiętnie i ruszyła przed siebie, sparaliżowana w środku. Chciała być jak najdalej stąd.