sobota, 18 października 2014

Rozdział 14: "Friends"

Justin otarła spływającą po policzku łzę i stanęła wpatrując się w odbite na wodzie światło księżyca. Harry leżał spokojnie w którymś z pokoi, Kate powoli dochodziła do siebie, choć jej stan nie był najlepszy. Na szczęście dzięki interwencji chłopców wszystko skończyło się szczęśliwie.
Wreszcie mogła wyrzucić z siebie wszystkie uczucia, posiedzieć w samotności, gdzie nikt nie będzie ją pocieszał, przytulał i mówił, że wszystko będzie dobrze. To takie bezsensowne... Co mają dać te ciepłe słowa? Jej siostra prawie zginęła, a ona nic nie zrobiła. Gdy zobaczyła nie dającego znaków życia Harrego zapomniała o całym świecie, o Kate. Cisza wypełniła wszystko, aż usłyszała jak on wdycha powietrze, jak jej cały świat budzi się do życia, a rozpacz miesza się ze szczęściem. 
Nie potrafiła wyrzucić z siebie tego widoku. Kałuży krwi wokół Kate, tego, że zamiast być z siostrą wybrała jego, że mogła stracić ich oboje! 
Z oczu Kate wypłynęła kolejna łza i upadła na ziemię. Poczuła zimną krople spadającą na jej kark, potem następną i jeszcze jedną. Księżyc zaczęły przysłaniać chmury, a kropel robiło się coraz więcej wraz z kolejnymi łzami wypływającymi z jej oczu. Usiadła na brzegu stawu, skuliła nogi i zaczęła łkać. Musiała to z siebie wyrzucić. Nie mogła wytrzymać presji która spadła na nią jak grom z jasnego nieba. Tego wszystkiego było za wiele. Kogo oszukiwała? Czuła się słaba. Potrzebowała uścisku! Potrzebowała ciepłych słów, kilku kłamstw na pocieszenie, kubka ciepłej herbaty, obecności kogoś, kto sprawi, że ta gula rosnąca w piersi zniknie. Chciała tych wszystkich bezsensowności, potrzebowała kogoś kto uszczypnie ją w ramie i powie że to wszystko jest głupim snem, kto powie że już po wszystkim. 
Przemokła do suchej nitki, do tego trzęsła się z zimna. Ubabrana błotem, z rozmazanym makijażem wyglądała jak potwór czający się na skraju stawu. Słyszała jak krople dziwnego deszczu uderzają w wodę tworząc muzykę kojącą jej serce. Świat płakał wraz z nią. 
Poczuła dotyk i odwróciła się gwałtownie. Chłopak zrobił wystraszoną minę, ale po chwili jego oczy wypełniło ciepło.
- Przepraszam, że cię wystraszyłem... - odparł zmieszany.
W jednej ręce trzymał parasol, a w drugiej ciemną rzecz, która okazała się kocem. Justine otarła łzę i odwróciła głowę w stronę jeziora.
- Nie możesz tutaj siedzieć w nieskończoność. Cała przemokłaś. Rozchorujesz się. - dodawał z chwilowymi przerwami.
- Ale będę... - odparła niewzruszona.
- Nie bądź dzieckiem Justine! Wstawaj przyniosłem koc. - zrobił ges ukazujący lepiej koc, lecz ona nawet nie drgnęła. - Justine!
- Daj mi święty spokój! - krzyknęła wstając i ruszając brzegiem mokradła.
- Zaczekaj!
Blondyn stał w miejscu i patrzył na oddalającą się dziewczynę.
- Daj sobie pomóc. - krzyknął za nią.
- Nie chcę niczyjej pomocy! Czy wyglądam jak dziecko? - wyrzuciła z siebie.
- Nie, ale tak się zachowujesz... - odparł blondyn.
Odwróciła się i popatrzyła wymownie w stronę Nialla. 
- Wydaje się wam wszystkim, że wszystko wiecie. Gówno wiecie! - wysyczała przez zęby.
- Naprawdę Justine? Myślisz, że nas to obeszło? Prawie zginął nasz najlepszy kumpel. Twoja siostra miała poważny uraz głowy. Ktoś włamał się tutaj, co oznacza, że skądś wiedzą więcej niż powinni... - wykrzyczał z wściekłością mieszaną z goryczą. - Wiesz co? Siedź sobie tutaj i płacz, udając że nic cię nie obchodzi. Myślisz, że jesteś taka silna, a tak na prawdę robisz z siebie największą ofiarę. - rzucił koc i ruszył szybkim krokiem w stronę domu. 
Do oczu Justine nabiegł strumień łez. Ruszyła do przodu. Wszystko było zamglone przez łzy. Potknęła się na mokrym brzegu. Upadła uderzając się w nadgarstek i obdzierając kostkę. Ból sprawił że oprzytomniała. Otarła łzy i spojrzała na ranę. Nie była głęboka, ale lekko krwawiła. Sięgnęła ręką i podciągnęła koc, który wyrzucił Niall. Był ciepły i miły w dotyku. Wstała powoli i okryła się nim. Uśmiechnęła się czując miłe ciepło i zapach blondyna. Poczuła jak rozgrzewa ją od środka. 
Ruszyła w ślad za nim w stronę domu. Deszcz powoli ustawał, a Justine czuła się trochę lepiej. Po chwili stanęła z obawą przed drzwiami na werandzie. Dotknęła niepewnie klamki i nacisnęła ją, a jej serce zabiło szybciej. Otworzyła drzwi i wejrzała do środka. Było dosyć ciemno. Mrok rozjaśniało jedynie światło wydobywające się z kominka, na tle którego widać było ciemną postać, ogrzewającą ręce w ciepłych płomieniach. Cały pokój wypełniał przyjemny trzask palącego się drewna. Postać odwróciła głowę, a Justine spłonęła rumieńcem. Niall wstał i otworzył usta. Miał na sobie wełniany sweter. Wyglądał na równie zmieszanego co ona.
Zamknęła drzwi i opatulona kocem podeszła w stronę kominka, wpatrując się w płomienie i czując na sobie palący wzrok blondyna. Panowała cisza. Stała wpatrując się w płomienie i czując że Niall wciąż na nią patrzy. Szybko odwróciła głowę w jego stronę, a jego wzrok powędrował na ziemię. 
- Przepraszam... - wybąkali jednocześnie.
- Ty? Za co? - popatrzyła na niego, czując że znów lekko się czerwieni, podczas gdy chłopak spala się rumieńcem. 
- Za to co powiedziałem... wcale tak nie myślę... - nadal patrzył w podłogę.
Podeszła do niego.
- Niall ty nie masz za co przepraszać. Miałeś świętą rację... - odetchnęła głęboko - Zachowuje się jak dziecko. Chcę uchodzić za dorosłą, a robię z siebie ofiarę. Chcę wzbudzić w innych litość, a może po prostu lubię być nieszczęśliwa, nie wiem... 
- Nie wcale nie... - wędrował wzrokiem po podłodze - To ja zachowałem się jak dupek, chociaż powinienem ci pomóc. - teraz jego wzrok podróżował wszędzie wokół Justine, unikając jej wzroku. - Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe.
- Nie bądź głupi... Spójrz na mnie! - powiedziała stanowczo, a chłopak spojrzał niepewnie w jej oczy - Kocham cię Niall i nic tego nie zmieni! Jesteś moim bratem i choćbyś nie wiem co powiedział zawsze nim będziesz, rozumiesz?
Przytuliła go najmocniej jak potrafiła. Przez chwilę czuła jego zdenerwowanie i napięcia. Oderwała się od niego i spojrzała w jego przeszklone oczy. Na jego twarzy pojawił się uśmiech, skrywający wszystkie inne uczucia.
- Jesteś trochę mokra... - mimo uśmiechu nadal wyglądał nieswojo.
- No tak... - powiedziała.
- Idź na górę, a ja przygotuje ci coś do jedzenia. - zaproponował nie ruszając się z miejsca.
- Dziękuję, jesteś kochany. - odwzajemniła jego nienaturalny uśmiech.
Przez chwilę stali patrząc na siebie, aż w końcu Justine wyminęła Nialla i ruszyła do swojego pokoju. 
Blondyn został sam. Usiadł przy kominku i patrzył w ogień, myślami będąc zupełnie gdzie indziej.

*

Odświeżona zeszła do kuchni i stając w drzwiach spojrzała na krzątającego się przy garnkach blondyna. Podeszła bliżej i usiadła na wysokim krześle przy blacie niczym nie zaznaczając swojej obecności. 
- Ładnie pachnie... - powiedziała a Niall wzdrygnął się gwałtownie rozlewając herbatę.
Justine poderwała się z miejsca i podbiegła do blondyna chowającego się za blatem i sprzątającego rozbite szkło. 
- Jezu, przepraszam! Nie chciałam cie wystraszyć. - schyliła się poprawiając opadające do przodu włosy - Nic ci nie jest?
- Nie... trochę się oblałem, ale to nic... - mówił ze spokojem.
- Pokaż to. - wzięła jego dłoń, która przy jej malutkich paluszkach wydawała się ogromna, i ciągnąc go za nią w górę wstawiła pod strumień zimnej wody. - Trzymaj tak, a ja za chwilę przyniosę coś żeby ją opatrzyć. 
- Nie Justine, na prawdę nie trzeba. - na jego twarzy pojawił się uśmiech.
- Nie marudź! Niall miałeś trzymać ta rękę pod wodą! - ochrzaniła go widząc, że blondyn zakręca kurek.
- Daj spokój Justine. Popatrz już nic nie ma. - podszedł bliżej i pokazał jej rękę - Widzisz? Cała opuchlizna zeszła. 
- Ale...? - popatrzyła na niego zdziwiona.
- Bardzo szybko się regeneruje, że tak to ujmę. - uśmiechnął się widząc jej zdziwienie - Każdy z nas jest wyjątkowy pamiętasz? Ale to samo się nie posprząta. - spojrzał na rozbitą szklankę - I zanim coś powiesz! Ja to posprzątam, a ty zabieraj się za jedzenie. 
- Ale...
- Nie przyjmuje sprzeciwów. - popatrzył na nią wymownie.
- Okej. - uśmiechnęła się patrząc w jego niebieskie oczy.
Niall zabrał się za sprzątanie, Justine niechętnie pozostawiła go bez pomocy i zabrała się za jedzenie. 
- Czy nie powinno być już jasno? - zapytała nie wiedząc jak przerwać ciszę.
- Zasadniczo to tak... ale Zayn pogrzebał trochę przy całym obiekcie i z resztą chłopaków umocnili barierę chroniącą nas przed następnymi intruzami, przy okazji dając nam więcej czasu żeby się wyspać. Chyba nie narzekasz na nadmiar snu? - powiedział troszkę zadyszany, wynurzając się zza blatu.
- No nie... Ale nadal nie mogę do tego wszystkiego przywyknąć. Żyjesz przez całe życie jak zwykły człowiek, po czym dowiadujesz się, że mogłeś sobie zmieniać pogodę kiedy tylko ci się podobało. I to się nazywa niesprawiedliwość! - uśmiechnęła się do blondyna. 
- Tak jak dzisiaj? - powiedział patrząc na nią z uśmiechem.
- Co masz na myśli? - udawała zdziwienie choć czuła o co chodzi.
- Deszcz... Niebo było bezchmurne, świecił księżyc, aż nagle zaczęło padać i to nie wiadomo skąd. To twoja sprawka, prawda?
- Aaaa... o to chodzi. Może. Nie wiem. - uniosła brwi i spojrzała w jedzenie, a Niall zanurzył się do szafki pod zlewem by wysypać resztki szklanki. 
Wstał, umył ręce wciąż obserwowany przez Justine. Odwrócił się, podszedł do niej, sięgnął do talerza porywając kanapkę i włożył ją do ust.
- Ej!!! - krzyknęła rozbawiona. - To, że je zrobiłeś, nie znaczy, że możesz mi je bezkarnie podkradać! 
Blondyn odwzajemnił jej uśmiech. 
- Zrobię herbatę, bo z tamtej już chyba nic nie zostało. - powiedziała wstając.
- No tak zapomniałem, przepraszam... - chciał wstać, lecz ona zatrzymała go ręką.
- Siedź ja zrobię. Jeśli jesteś głodny dojedz za mnie, bo już nie mam ochoty. - powiedziała odwracając się w drodze do szafki. - Co oczywiście nie znaczy, że mi nie smakowały. - dodała widząc jego wzrok - Po prostu już się najadłam. - uśmiechnęła się. 
Otworzyła szafkę i spojrzała w poszukiwaniu kubków.
- Są w zmywarce. Kubki. - powiedział połykając kolejne porcje jedzenia. 
- Jaką chcesz? - spytała pokazując kilka pudełek rożnych herbat - Jest...
- Zdam się na ciebie.
Wraz z herbatą postanowili udać się do salonu i usiąść przy kominku. Skończyło się na tym, że leżeli przykryci kocem, opowiadając o tym co było. Justine wtulona w Nialla opowiadała mu o swoim dzieciństwie i wszystkich śmiesznych, i mniej zabawnych wydarzeniach, które spotkały ją razem z Kate. Czuła się bezpiecznie jak nigdy przedtem. Właśnie tego jej było trzeba. Obecności bliskiej osoby, do której mogła się przytulić i zwierzyć ze wszystkiego co tylko leżało jej na sercu. Poczuła się wolna jak nigdy przedtem. Zyskała nowe życie, które wciąż ją zaskakiwało. Raz dobrze, a raz źle. Wtulona w Nialla czuła, że nie jest sama. Była mu wdzięczna za wszystko, za to że jest. 
- Jestem senna. - ziewnęła - Za chwilę zasnę.
- Śpij. Jestem przy tobie, nie musisz się niczego bać. Nie zostawię cię. - pocałował ją po przyjacielsku w czoło.
- Dziękuję... Przepraszam, że się powtarzam. - powiedziała.
- Za co? 
- Za to, że jesteś ze mną, że nie masz dosyć moich humorów i dziecinności. - popatrzyła na niego sennymi oczami. - I tego, że musisz wysłuchiwać moich opowiadań.
Obydwoje zaczęli się śmiać.
- Momentami było zabawnie. - uśmiechnął się -  A co do dziecinności to już chyba wyjaśniliśmy sobie tą kwestię... 
- No niby tak... - zamknęła oczy - Zasypiam... Jestem kompletnie padnięta...
- Śpij... - powiedział, a ona przewróciła się trochę w bok nadal trzymając głowę na jego piersi.
Minęło kilka minut ciszy. Ogień w kominku prawie wygasł. W salonie było prawie zupełnie ciemno i wypełniała go cisza, zakłócana jedynie przez odgłos oddechu Justine. Niall czuł się szczęśliwy jak nigdy, jednocześnie czując największy ból jakiego mógł doświadczyć. Miał przy sobie najpiękniejszą kobietę jaką kiedykolwiek spotkał, która była tak idealna, że aż nierealna, która sprawiała, że chciało mu się śmiać i dla której był w stanie zrobić wszystko. Wiedział, że nie jest jej obojętny, ale wiedział, że nigdy nie otrzyma od niej tego co chce. Spojrzał jak śpi na jego piersi, jak oddycha, jaka jest delikatna i bezbronna. Miał przy sobie prawdziwą śpiącą królewnę. Jego oczy zaszkliły się, a po policzku spłynęła łza. 
- Wiesz Justin? Chyba mnie nie słyszysz... - powiedział przez łzy - Ale wiedz, że mimo tego, że to boli najmocniej na świecie kocham cię nad życie... - pocałował ją w czoło, a ona odwróciła się we śnie obejmując go swoją ręką. 

wtorek, 8 lipca 2014

Rozdział 13: "Dead"

Przed rozpoczęciem czytania, wyłącz muzykę, która odtwarza się automatycznie podczas wejścia na stronę (pasek u góry) i odtwórz to
Enjoy !

*
Nieznajomy poruszył się gwałtownie w wodzie, a Kate zręcznie stanęła na nogach.
- Za co to ? - spytał trąc się po policzku i wstając przemoczony do suchej nitki.
Kate zrobiła się purpurowa na twarzy.
- Za co ?! - popatrzyła na niego - Za to, że prawie dostałam zawału, gdy zobaczyłam jak skradasz się w ogrodzie ! Co ci w ogóle przyszło do głowy, żeby chodzić tutaj o tej porze ?! Myślałam, że ktoś się tutaj  jakoś dostał !
- Ale ja... - chłopak otworzył usta i starał się usprawiedliwić swoje zachowanie, jednak wściekła Kate, to Kate, która nie dopuści nikogo do zdania.
- Jesteś debilem... - przeczesała włosy i uniosła wzrok, żeby rozglądnąć się po okolicy.
- Nie chciałem cię wystraszyć, nikogo nie chciałem wystraszyć, ale...
- Wyszedłeś sobie w środku nocy na siusiu i postanowiłeś troszkę się po skradać... - dokończyła za niego kpiącym tonem.
- Nie bo... - starał się dokończyć.
- Zamknij się wreszcie Harry ! - wysyczał przez zęby, przewracając oczami.
Nagle poczuła ból w prawym ramieniu i uderzyła o ziemię. Coś uderzyło w nią z zawrotną prędkością i zwaliło z nóg. Coś bardzo ciężkiego.
- Też coś widziałem... - dokończył szeptem wstając i szybko oceniając sytuacje, która zaistniała.
Kate leżała na ziemi, jednak napastnika nigdzie nie było. Podbiegł do niej i rozejrzawszy się dokładnie dookoła, pochylił się nad nią.
- Żyjesz ? - popatrzył na nią, jednak nie uzyskał żadnej odpowiedzi prócz cichego mruczenia i poruszenia ręką, która powędrowała do głowy i zaczęła pocierać czoło. - Musiałaś się nieźle stłuc. Wyglądasz jakbyś troszkę za dużo wypiła. - uśmiechnął się i podniósł głowę.
Właśnie w tej chwili, między jednym a drugim drzewem przemknął cień. Był tak szybki, że ledwo zauważalny. Po twarzy Harrego przebiegł blady uśmiech. Nie raz słyszał o nich, ale nigdy jeszcze żadnego nie spotkał na żywo. Były bardzo szybkie i potrafiły doskonale się skradać. Ciekawe tylko skąd się tutaj wziął ? Przecież nikt nie wiedział o tym miejscu i chroniły go czary, które nie pozwalały tutaj wejść. Najwidoczniej nie są dość silne by zatrzymać zwykłego obserwującego.
Znów coś się poruszyło i cień wyrósł przed nimi w mgnieniu oka. Jednak Harry zdążył szybko zadziałać i podniósł drżącą rękę tworząc barierę ochronną, która zatrzymała go o kilka centymetrów od ciała Kate. Zrobił szybki ruch ręką i odepchnął go z zawrotną prędkością. Zniknął w cieniu między drzewami. Harry stał i rozejrzał się dookoła. Sięgnął do kieszeni i jedyne co znalazł to kilkugroszowa, srebrna moneta i karteczka papieru. Tym miał go zabić ? Zdążył wyciągnąć rękę z kieszeni, gdy coś z ogromną prędkością nacisnęło na niego chwytając go i unosząc w powietrzu. Przemieszczali się bardzo szybko. Frunęli ponad stawem. Wydawało się, że stwór nie ma ciała, jest jedynie delikatnym powiewem. Nagle zwolnił uścisk i spuścił go wprost do stawu. Chociaż wydawało się, że staw jest płytki w tym miejscu miał przynajmniej kilka metrów głębokości. Woda była zimna i mętna. Przebił się przez jej taflę i zaczął podążać na dno. Napierała na niego z każdej strony, ściskała płuca, wyciskając powietrze. Ledwo widoczne światło księżyca wskazywało miejsce, gdzie woda ustępowała powietrzu. Jego serce biło, a reszta ciała była jakby sparaliżowana. Z jego płuc ulatniały się ostatnie krople powietrza. Nie mógł się poruszyć, nie mógł myśleć. Czekał na śmierć, która zbliżała się wielkimi krokami. Czuł jak woda wlewa się do płuc, jak światło staje się coraz bledsze, a woda wokół coraz cięższa. Jego nogi dotknęły mułu. Najgorsze było to, że panika przerodziła się teraz w bezsilność. Mimo, że wszystko trwało zaledwie kilka sekund, zdążył poddać się śmierci z którą walczył przez całe życie. Podobno ludzie widzą przed śmiercią całe życie. On widział tylko jedno - Justine.
Nagle coś wstrząsnęło taflą wody i przebiło się przez nią z zawrotną prędkością, pędząc w dół. To był Liam. Jego serce podskoczyło na jego widok, a usta otworzyły się w uśmiechu, wpuszczając do środka więcej brudnej wody. Chwycił go za rękę i pociągnął w górę, wyławiając na powierzchnię. Szybko popłynął do brzegu i wyciągnął go na plażę. Nic nie czuł. Patrzył, ale choć starał się coś powiedzieć, nie mógł wydobyć z siebie słowa. Jego serce nie biło, choć jego duch nadal znajdował się w ciele. Jego oczy były zamknięte, jednak on nadal wszystko widział. Wszystko działo się w zwolnionym tempie. Liam stał nad nim wypompowując energicznymi ruchami powietrze z płuc. Krzyczał, a z jego oczu spływały łzy. Nie było żadnej rekcji. Zbliżył się nienaturalnie do jego twarzy i wpompował powietrze. Justine trzymana mocno przez Nialla płakała głośno, a on przeczesywał jej włosy i starał się utrzymać kamienny wyraz twarzy, jednak w jego oczach błyszczały łzy.
Popatrzył w oczy Justine i poczuł że coś wciąga go jak odkurzacz. Z jego ust wylała się fontanna wody. Znalazł się w swoim ciele, które bolało niemiłosiernie i starało się wyrzucić z siebie wszystko co miało w środku. Zdawało się, że wypluwa wnętrzności. Przewrócił się na bok i podtrzymywany przez Liama, zwymiotował. Kątem oka zobaczył Kate, a wokół niej kałużę krwi, której wcześniej nie widział. Zayn opatrywał jej głowę, a Louis wlewał jej do ust eliksir z dziwnej buteleczki. Świat wirował wokół jego głowy i powoli nabierał tempa. Justine wyrwała się Niallowi i podbiegła chwytając Harrego za głowę, i całując go po twarzy. Ścisnęła go tamując znów dopływ powietrza, ale szybko zwolniła uściska, nadal nie przestając go przytulać i całować po włosach. Tym razem i z oczu Harrego popłynęły łzy. Rozpłynął się we własnych myślach. Zemdlał.

niedziela, 15 czerwca 2014

Rozdział 12 : "Nightmare"

W pokoju robiło się coraz duszniej. Czoło Kate zalewał pot. Oddychała ciężko i przewracała się z boku na bok. Każdy z was ma taką noc, że chociaż nie wiem jak bardzo by się starał, nie może zasnąć. Przeszkadza najcichszy dźwięk, w głowie kłębią się koszmarne myśli, a każda z nich nie ma najmniejszego sensu. Światło, wpadającego przez okno blasku księżyca, na pewno nie pomagało pogrążyć się w zdrowym śnie. Była tak bardzo zmęczona, ale mimo tego wciąż znajdowała się tylko gdzieś między jawą, a snem. Czuła się, jakby zaraz miała oszaleć. Żyła w zupełnie innej rzeczywistości, a przebłyski w których spoglądała na pokój, zdawały się być częścią tego sennego życia. Czyżby oszalała ? Znajdowała się w najdziwniejszym świecie jaki kiedykolwiek widziała. Była w zakątkach swojego mózgu z których nie sposób się wyrwać. Uwięziona w celi rozpaczy i strachu, biegła przed siebie uciekając przed mrocznymi myślami. Nie wiedziała do końca co się z nią dzieje, lecz była pewna, że nie może się wyrwać. Właściwie z czego miała się wyrywać ? Przecież to życie, to normalne życie... Wszystko mieszało się ze sobą. Rzeczywistość zespajała się ze światem snów. Nic nie miało sensu, a mimo tego czuła jakiś głębszy cel, który chciała osiągnąć.
Chwytała się każdego przebłysku prawdziwej rzeczywistości, który jednak tak bardzo ścierał się z senną marą, że mogła by przysiąc, że stanowią jedno.
Nagle głosy ucichły. Stało się zupełnie cicho. Otworzyła powoli zaspane oczy i spojrzała w ciemność. Leżała na łóżku pod kołdrą, która piekła ją jakby w jej środku, zamiast miękkiego puchu, znajdowały się rozżarzone ognie. Oddychała szybciej niż zazwyczaj. Powoli przychodząc do siebie, przewróciła się na bok i spojrzała w stronę okna. Cały pokój rozświetlał błysk wpadającego przez nie światła księżyca. Wsłuchiwała się w ciszę. Jednak cisza ta nie była tak na prawdę cicha... Z kąta pokoju dobiegało rytmiczne tykanie zegara. W odległych części korytarza, lub pokoju, rozchodziły się ciche odgłosy domu, dając znać o jego tajemniczej duszy, która nie śpi nawet w nocy i jest gotowa wystraszyć nas w najmniej odpowiednim momencie, sugerując pojawienie się ciemnej zjawy, która właśnie zakrada się gdzieś obok.
Pokój, właściwie noc, a dogłębniej mówiąc ciemność, wypełniona jest tajemniczością, niewiedzą i co za tym idzie strachem, który wyostrza zmysły - w tym wyobraźnie. Dlatego każdy czuje się niepewnie gdy gasi światło i nic nie widzi, gdy musi zostać sam na sam z czymś, co budzi w nim strach. Traci jeden ze zmysłów i czuje się tak niepewnie. Mamy przecież jeszcze dotyk, słuch i instynkt. Możemy więcej niż nam się wydaje, lecz do końca nie wykorzystujemy swoich zdolności o których powoli zapominamy.
Dochodziła powoli do siebie. Powoli podniosła głowę i usiadła na łóżku. Niepewnie postawiła nogę na zimnym drewnie. Wstała i podeszła na palcach do dużego okna z którego widok rozpościerał się na całą okolicę. Spojrzała w ciemność rozświetlaną przez niebieski blask księżyca. Powoli otworzyła okno. Przez jej ramię przeleciał powiew chłodnego, nocnego wiatru. Położyła ręce na parapecie, zamknęła oczy i odetchnęła głęboko podnosząc się na palcach. Jej płuca wypełniły się ożywczym chłodem. Uśmiechnęła się delikatnie. Otworzyła oczy i usiadła na parapecie, podkurczając nogi. Na zewnątrz było tak spokojnie. W tafli stawu jak w zwierciadle odbijał się księżyc, mieniąc się, gdy wodę burzył zimny podmuch. Wszystko tu było takie magiczne. Wpatrywała się w cudowne odbicie księżyca. Straciła tak wiele, a miała stracić jeszcze więcej. Przez tyle lat o tym wiedziała, ale dopiero teraz, gdy działo się to na jej oczach, zaczęło tak na prawdę boleć. Po jej twarzy spłynęła łza. Musiała tak właśnie postąpić, przecież nie miała innego wyjścia. A może wcale nie szukała ? Jak teraz będzie mogła spojrzeć jej w oczy ? Przygotować ją na... Przecież ona jest taka szczęśliwa, tak pełna życia ! Straciła matkę, jej życie w kilka minut wywaliło się do góry nogami. Niczego się nie spodziewała, bo kazali jej o tym nie mówić, bo nie może powiedzieć. Jeszcze nie jest gotowa Kate ! - powtarzała w myślach. Co by to zmieniło, gdybyś jej powiedziała ? Przecież na to i tak nie będzie mogła się przygotować, nikt nie może... I tak nic nie zmienisz Kate.
Usłyszała szelest i spojrzała przez okno. Po jej plecach przeleciał dreszcz. Pomiędzy drzewami zauważyła ciemną sylwetkę. Otarła łzy i wzięła się w garść. Wystawiła nogi przez okno i zsunęła się z parapetu. Zwinnie i powoli sfrunęła na dół, nie wydając żadnego dźwięku. Uśmiechnęła się połechtana swoją precyzją i postacią. Wiedziała, że jest doskonała w tym co robi. Była cicha jak myszka, do tego zwinna i piękna. Przez tyle lat opieki nad siostrą doskonale wyszkoliła swoje zdolności. Potrafiła stać się niewidzialna i przybrać każdą postać o jakiej zamarzy. Bycie muchą nie było zbyt przyjemne, ale dawało duże możliwości. Po pierwsze nikt jej nie zauważy, a po drugie gdyby nawet, to kogo zadziwi wyfruwająca przez okno mucha ? Wylądowała na twardym gruncie w lesie pełnym przerośniętej trawy. Ledwo dotknęła ziemi i już biegła na czterech łapkach, mijając coraz to dziwniejsze twory natury. Minęła kilka żuków, które szybko umknęły, gdy tylko się pojawiła. Przeskoczyła przez źdźbła pogiętej trawy, zapewne tych po której stąpał nieznajomy napastnik i podbiegła do pobliskiego drzewa. Z tej pozycji nie mogła dobrze określić napastnika. Wdrapała się na drzewo po raz trzeci zmieniając postać. Właściwie nie wdrapała się, lecz zręcznie wciągnęła na zarzuconej pajęczej sieci. Rozejrzała się dookoła i w końcu znalazła to czego szukała. Obcy stał teraz pochylony nad stawem, jednak nawet światło księżyca nie pozwoliło jej zidentyfikować jego tożsamości, bo oświetlało go od złej strony. W tej pozycji wyglądał jak ciemna plama na tle stawu. Trudno - pomyślała - muszę obejrzeć go z bliska. Zeskoczyła rozpościerając wszystkie pary odnóży i unoszona wiatrem wylądowała tuż za napastnikiem, tym razem stając bezszelestnie na dwóch nogach w swojej normalnej postaci. Chciała coś powiedzieć, gdy nagle poczuła ból w nogach, świat zawirował i uderzyła o ziemię. Skarciła się w myślach. Była zbyt pewna siebie i nie pomyślała -zobaczył jej odbicie w wodzie. Ciemna postać przygniotła ją do ziemi i wpatrywała się na nią z góry. Blask księżyca i oszołomienie utrudniały Kate rozpoznanie postaci. W jej oczach powoli malował się obraz, bardzo znajomy obraz. Ktoś kogo Kate się nie spodziewała. Miała ochotę uderzyć go tak mocno, jak tylko potrafiła, lecz wciąż mocno trzymał jej ręce. Gdy trochę popuścił, wyrwała rękę i wymierzyła mu najmocniejszy policzek w swoim życiu. Zachwiał się i wpadł z pluskiem do wody...

wtorek, 11 lutego 2014

Rozdział 11 : " WHAT?"

Głowę Justine przeszyła nagle myśl dając znać o zdrowym rozsądku, który jak się zdawało posiadała jeszcze kilka minut temu. Całowała chłopaka, a do tego jednego ze swoich najlepszych przyjaciół. Odciągnęła swoje usta od jego i wycofała się gwałtownie, siadając na podłodze. Zayn przybliżył się do niej, ale ona lekko drgnęła i odsunęła się dotykając plecami ściany. Patrzył na nią z podejrzanym pożądaniem. Jeszcze kilka minut temu płakał i nie chciał jej widzieć, a teraz... co jest grane ? Patrzył na nią jak zaczarowany. Może to uczucie, ten wzrok to wszystko to prawdziwa definicja miłości od pierwszego wejrzenia. Zayn znów zaczął nacierać, wlepiając w nią swoje czekoladowe oczy i świdrując w środku.
- Przestań Zayn ! - podniosła ręce zasłaniając delikatnie usta
Nie dawał jednak za wygraną. Wygiął jedynie usta w delikatnym uśmiechu, jakby te słowa jeszcze bardziej go połechtały.
- Mówiłam ci przestań, bo pożałujesz ! - wycedziła przez zęby
- O co ci chodzi ? - z jego twarzy zniknął cukierkowy wyraz, ale w oczach nadal tańczyły diabliki - Nikt nie widzi... Nie muszą o niczym wiedzieć. - popatrzył na nią wzrokiem jakim jeszcze nigdy nikt ją nie obdarzył.
Mogła zapomnieć, poczuła, że tego właśnie chcę, na chwilę się zapomnieć. Było jej tak... niewyobrażalnie dobrze, jak nigdy przedtem. Znów poczuła tą magię. Coś mówiło jej by zbliżyła się do Zayna. Pchało ją prosto w jego czułe objęcia.
- Nie ! - przesunęła się w bok - Odwal się Zayn !
Nastała chwila ciszy. Sama nie za bardzo wiedziała co robi. Dlaczego go pocałowała, przecież nigdy nie czuła do niego niczego innego prócz przyjaźni. Na prawdę bardzo go lubiła, ale nie aż tak... Co sprawiło, że kilka sekund, jeden uścisk, współczucie zamieniły się w pocałunek, który posuwał się coraz dalej.
- Zayn... - popatrzyła na chłopaka, który wyglądał na widocznie zdołowanego.
- Rozumiem... - popatrzył na nią a w oczach znów miał łzy - Nie powinienem... Jestem głupi ! - chwycił się za głowę i skulił zaczynając płakać.
- To nie jest twoja wina. - takiego obrotu sprawy się nie spodziewała - Gdybym nie napierała, gdyby nie...
Poczuła, jak świat wokół niej się rozpływa. Jak wszystko blednie i przechodzi w czerń. Nie było to ani trochę przyjemne. Wydawało jej się, że wydziera się z czegoś. Wylatuje z umysłu Zayna z zawrotną prędkością i spada wprost w jego ramiona. Poczuła jak upada. Świat powstawał na nowo, pokój nabierał normalnych kształtów. Usłyszała niewyraźny głos chłopaka.
- Justine ! O czym ty mówisz... ? - poczuła jakby wybudziła się z dziwacznego snu. Zayn wypuścił ją właśnie z uścisku i patrzył na nią jakby przed chwilą powiedziała coś głupiego.
- Nie... nic... - rozejrzała się po pokoju
- Co ? - zmierzył ja podejrzliwym wzrokiem
- Czy my... przecież przed chwilą... - powoli docierało do niej co mogło się stać.
- Coś bredzisz Justine. - uśmiechnął się uroczo
- Chyba tak... - popatrzyła na niego badawczo - Czyli my nie no... ten tego ? - skarciła się w myślach, ale sama nie wiedziała, czy może zaufać własnym przeczuciom.
- O czym ty mówisz ? - popatrzył na nią i uśmiechnął się szeroko oczekując odpowiedzi.
- Zdawało mi się... nie ważne.
- Co ci się zdawało ? Mów ! - spojrzał na nią bardziej poważnie, ale w jego głosie nie było ani jednej nutki grozy.
- Czy my się całowaliśmy ? - wycedziła przez zęby
- Co ? - Zayn popatrzył na nią dziwnym wzrokiem - Przez chwilę... Skąd ty... ?
- Nie ważne Zayn, najlepiej szybko o tym zapomnij ! - starała się odwrócić jego uwagę wstając
- Poczekaj ! - chwycił ją za ramię - Od kiedy potrafisz czytać w myślach ?
- Co potrafię ? - spojrzała na niego z wyrzutem
- O tym, że miałem ochotę cię pocałować, ale tego nie zrobiłem ! - Justine starała się udawać zaskoczoną
- Nie wiem o czym mówisz. - czuła na sobie jego wzrok
- O czym mówię ? Nie mogłaś mi powiedzieć ? Ja zwierzam ci się ze wszystkiego, a ty...
- NIE CZYTAŁAM W TWOICH MYŚLACH, OKEJ ? - przerwała mu Justine
Zapanowała nieznośna cisza. Zayn puścił powoli jej rękę i chciał wyjść.
- Zaczekaj... - podniosła głowę i spojrzała za nim - Nie wyczytałam tego w twoich myślach. W sumie sama nie wiem jak to się stało. To wszystko było takie realne...
- Co Justine ? - zapytał łagodnym i cichym głosem.
Opowiedziała mu wszystko czego była uczestniczką, pomijając swoje uczucia.
- No to tak to wygląda... Wiem, że to dziwne. Potem znalazłam się znowu w twoich ramionach. Po prostu wypłynęłam. Nie rozumiem jak. To wszystko było takie realne... - urwała i popatrzyła na Zayna - Przepraszam cię Zayn...
- Nie to ja cię przepraszam... - przeczesał sobie włosy - Ty nie czytałaś w moich myślach. Ty widziałaś przyszłość Justine. Widziałaś ją we mnie. Nie wiem jak to zrobiłaś, ale najprawdopodobniej tak ta sytuacja by się zakończyła.
- Chyba dobrze się stało... Nie obraź się Zayn, ale na prawdę kocham cię jak własnego brata, ale nic z tego nigdy nie będzie. Jesteś moim przyjacielem i możesz zwrócić się do mnie ze wszystkim. - uśmiechnęła się ciepło
- To mi wystarczy. - podszedł i przytulił ją najmocniej jak potrafi. - A teraz kto pierwszy na dole ! - krzyczał wylatując z pokoju i ślizgając się w drzwiach
- To było niesprawiedliwe ! - krzyknęła Justine i rzuciła się w pogoń - Zaraz cię złapie ty draniu !! - biegła za Zaynem, który skręcał już na schody.
Rozległ się huk i chłopak zniknął z pola widzenia. Justine podbiegła bliżej i zauważyła jak robi ostatniego fikołka. Starała się powstrzymać od śmiechu i zbiegła do niego. Trzymał się za nogę i tarł ją mocno.
- Pokaż to ! - powiedziała poważnie, ogarniając napływ śmiechu i podwijając nogawkę spodni by spojrzeć na nogę.
Zayn tarł ją jak oszalały i robił skrzywioną minę, która Justine przyprawiła o rozbawienie, które nie mogło już tłumić się spokojnie w środku. Na jej twarzy pojawił się na początku nieznaczny uśmiech.
- Przeżyjesz ! Tylko się trochę potłukłeś... - popatrzyła na Zayna, który dziwnie zaciskał powieki i szczerzył zęby trąc nogę.
Wybuchnęła śmiechem, jak reszta chłopaków stojąca właśnie w korytarzu.
- Ach, to tylko ty Zayn... Myślałem, że ktoś próbuje teleportować całe drugie piętro. - uśmiechnął się szeroko Louis opanowują śmiech.
W końcu Zayn sam zaczął się śmiać, dodając co chwilę "auu" gdy znowu zabolała go jakaś stłuczona kość. Wszyscy żartowali, a Justine poczuła, że brzuch zaczyna boleć ją ze śmiechu. Siedzieli teraz wygodnie przed kominkiem i patrzyli jak któryś z chłopców co chwilę się wydurnia. Tylko Harry wciąż był jakiś nieswój.

Kate wyszła z kuchni do przedpokoju i spojrzał do salonu, opierając się o ścianę. Chyba Justine miała rację. Zazdrościła jej tej przyjaźni. Justine owinięta w kocu i oparta o stolik spoglądała z resztą w stronę kominka przy którym Niall coś wyczyniał. Trzymała w ręku kubek z herbatą i śmiała się jak nigdy przedtem. Nigdy nie widziała jej tak uśmiechniętej. Popatrzyła na nich, a po policzku spłynęła jej łza. Nikt jej nie zauważył. Stała niezauważona, jak zwykle sama, ale cieszyła się, że jej najukochańsza osoba na świecie, może wreszcie beztrosko się śmiać. Była dumna i taka szczęśliwa, nie chciała dla niej tego co może ją spotkać. Tego, czego przecież nie była świadoma. Spojrzała jeszcze raz na rozbawioną gromadkę i zaśmiała się w duchu. Ruszyła schodami w górę, do sypialni...

niedziela, 5 stycznia 2014

WOW ! Aż dwie nominacje ! xD


Zupełnie się tego nie spodziewałem, ale jak to mówią w sławnej reklamie "życie lubi zaskakiwać",
Zostałem nominowany do Liebster Award przez Kasie TomlinsonMarry Pingwin.
  DZIĘKUJĘ BAAARDZO ^^


 "Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie  obserwatorów więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował."


Odpowiedzi na pytania:

od Kasi
1. Ile masz lat?
Jak na razie 16. Za miesiąc skończę 17. :)
2. Dlaczego wybrałaś/eś właśnie takiego bohatera opowiadania?
W większości książek głównymi bohaterami, super herosami są mężczyźni, którzy ratują świat, a moja heroską będzie zwykła, nie różniąca się od innych nastolatka.
3. Czy ktoś z twoich znajomych (w realu) wie, że piszesz bloga?
Ktoś tam wie... Ale z tego co wiem, nikt nie czyta. 
4. Jaka jest twoja ulubiona książka?
Uwielbiam całą serie "Opowieści z Narnii", "Miecz Prawdy", "Małego Księcia", opowiadanie "Oskar i Pani Róża" i wiele innych, ale musiałbym wymienić większość, bo każda coś mi dała. 
5. Co inspiruje Cię do prowadzenia bloga?
Mam wielką wyobraźnie i uwielbiam pisać, słucham muzyki i po prostu pisze sam z siebie.
6. Czego boisz się najbardziej?
Że nie spełnię swoich marzeń. A z rzeczy normalnych... sam nie wiem dlaczego, ale przeraża mnie diabeł i demony. :/
7. Jakie jest twoje największe marzenie?
Chciałbym kiedyś zostać piosenkarzem. :) Głupie, ale najsilniejsze i najprawdziwsze. Jest ze mną od zawsze. 
8. Masz jakiś dobry sposób na poprawę humoru?
Śpiewam, to najlepsze lekarstwo.
9. Co daje Ci pisanie bloga?
Pisanie bloga pozwala mi poczuć się trochę jak kreator nowego świata, a komentarze i wyświetlenia i to, że komuś podobają się moje wpisy, dają kolejnego kopa.
10. Kto jest twoim ulubionym aktorem?
Bruce Willis. 
11.  Podaj przynajmniej trzy rzeczy, które koniecznie musisz zrobić przed śmiercią.
Wystąpić na Broadwayu; pomóc rodzicom i rodzeństwu, kupić im, co tylko będą chcieli; mieć najwspanialszą rodzinę na świecie i zaśpiewać z 1D.

od Marry
(niektóre pytania się powtarzają, więc nie będę się powtarzał xD)
1. Ile masz lat?
(odpowiedź wyżej)
2. Kim chciałabyś zostać w przyszłości?
Piosenkarzem :D nie czułbym się dobrze jako ktokolwiek inny... to przykre, że mam takie ograniczone aspiracje życiowe xD
3. Gdzie chciałabyś mieszkać?
Chciałbym mieć dom w Londynie, w wysokim wieżowcu z pięknym widokiem w Nowym Jorku i dom na plaży w Malibu (uwielbiam morze) xD Chciałbym dużo podróżować.
4. Kto jest twoim ulubionym aktorem?
(odpowiedź wyżej)
5. Jakie jest twoje największe marzenie?
(odpowiedź wyżej)
6. Jakie seriale oglądasz?
W sumie ostatnio nie oglądam seriali... Kiedyś oglądałem TVD, Nie z tego świata, CSI (NY, Miami), Tajemny Krąg, Miecz Prawdy, Dwie spłukane dziewczyny, reszty nie pamiętam, ale było tego dosyć dużo... xD
7. Jaka jest twoja ulubiona książka?
(odpowiedź wyżej)
8. Jakiej muzyki słuchasz?
Różnej, zależy co przypadnie mi do gustu. Bywa, że podoba mi się tylko jedna piosenka jakiegoś zespołu, a za resztą po prostu nie przepadam... Musi mi wpaść w ucho i mieć jako taki tekst xD
9. Kto jest twoim idolem?
Na pewno 1D, Demi, Miley, Rihanna, Macklemore, Eminem,  :)
10. Jak wpadłeś na pomysł, by zacząć pisać bloga?
Miałem pomysł na opowiadanie fantasy, coś poważnego, ale wyszło tak, że chłopcy jakoś się do niego wplątali... :D
11. Czy ktoś z twoich znajomych wie, że piszesz bloga?
(odpowiedź wyżej)

Moje Pytania

1. Masz najlepszego przyjaciela ?
2. Motto życiowe lub ulubiony cytat.
3. Jakie jest twoje hobby ?
4. Co myślisz o marzeniach, to strata czasu, czy po prostu wyznaczenie celu w życiu ?
5. Z jakimi ludźmi nie chcesz mieć nigdy do czynienia ?
6. Bez czego nie wyobrażasz sobie życia ?
7. Dlaczego taka tematyka bloga, a nie inna ?
8. Czy przelewasz na postacie w swoim blogu własne uczucia i wspomnienia ?
9. Gdybyś mogła wziąć ze sobą jedną osobę na bezludną wyspę, kto by to był i dlaczego ? 
10. W dzieciństwie chciałam być ... ?
11. Od dzieciństwa chciałam zostać ... ?

Blogi, które nominuję :




piątek, 3 stycznia 2014

Rozdział 10 : "Fire"

Stąpała krok za krokiem w ciepłych, kolorowych skarpetkach z palcami po ciemnobrązowych panelach, nie wydając prawie żadnego dźwięku. Stanęła przy uchylonych drzwiach, gdzie korytarz skręcał w prawo. Zajrzała przez niewielką szparę do środka. Już z daleka słyszała odgłosy wydawane przez farby w sprayu. Zayn stał przed wielką białą kartką i poruszał ręką tworząc różne wzory. Justine stała zachwycona. Był taki skupiony i uśmiechnięty. Dawno nie widziała go tak zadowolonego. Zapukała delikatnie do drzwi.
- Mogę ? - spytała uprzejmie przerywając ciszę.
Zayn odwrócił się gwałtownie, a z jego twarzy powoli znikał szeroki uśmiech.
- Jasne... - powiedział odwracając głowę z powrotem do swoich dzieł - Wejdź...
Justine popchnęła drzwi i weszła do środka. Przymknęła je delikatnie nie naruszając ciszy. Podeszła powoli do Zayna patrzącego na swoje obrazy. Parsknął patrząc na jeden z nich.
- Sam malowałeś ? - zapytała znając odpowiedź - Ładne. Masz talent.
- Tak... - odpowiedział - Nie są jakieś nadzwyczajne, ale moje i na pewno dla mnie prawdziwe.
- A to kto ? - wskazała na jeden z obrazów z kimś namalowanym czarnym sprayem, kto przypominał jej...
- To Harry. - zaśmiał się - A to ty. - wskazał sprayem trzymanym w ręce na obraz leżący na łóżku.
Justine podeszła do niego i podniosła go spoglądając na "siebie", i uśmiechając się w duszy.
- A to Liam, Louis, Niall... - wskazał na kilka obrazów znajdujących się w różnych częściach pokoju. - A to ja. - ścisnął mocniej wargi i poniósł obraz z ziemi.
- Ładne... - powiedziała widząc jego autoportret.
- Nie musisz kłamać. - uśmiechnął się - Jestem okropnym malarzem.
- Na prawdę nie jest tak źle Zayn, serio świetnie malujesz ! Ooo... ten bardzo mi się podoba ! - podniosła z kąta obraz z wielkimi płomieniami i jakimś budynkiem. Dopiero teraz zauważyła że palili się na nim jacyś ludzie.
- Tak... - Zayn znów posmutniał - Też mi się podoba. - znów zacisnął wargi i odwrócił się podnosząc obrazy z ziemi i składając je jeden na drugim.
- Co jest Zayn ? - podeszła bliżej i chciała chwycić go za ramię.
- Nie dotykaj ! - odwrócił się gwałtownie i trącił jej rękę bokiem swojej. Popatrzył prosto w jej oczy. Widziała w nich ogień.
- Przepraszam... Powiedziałam coś nie tak ? - Justine poczuła się okropnie. Na jej twarzy pojawił się grymas. Poczuła, że jeśli Zayn czegoś nie powie, to zaraz się rozpłacze.
- Nie to ja przepraszam. Co ja robię ? - osunął się na nogach i usiadł ze zgiętymi nogami, obierając się o bok łóżka. Przeczesał włosy rękami i siedział trzymając twarz w dłoniach.
Justine zebrała wszystkie siły i powstrzymała łzę, która usilnie starała się wyrwać. Podeszła bliżej i usiadła obok Zayna. Znów spróbowała go przytulić.
- Nie ! - odsunął się w bok - Przepraszam Justine... - w jego oczach migotały łzy - Nie możesz...
- Dlaczego ? - powiedziała z wyrzutem, ale jej serce topniało gdy patrzyła w jego czekoladowe oczy - Dlaczego nie pozwolisz sobie jakoś pomóc. - chłopak odwrócił głowę do przodu - No dobra, jeśli nie chcesz to nie będę nalegała. - chciała wstać i wyjść.
- Tutaj nie o to chodzi Justine. - znów na nią spojrzał, a ona spłynęła po oparciu w dół.
- No to słucham. O co ? - czuła się speszona jego wzrokiem.
- O to ! - poniósł i otworzył dłoń, a na jej środku zapłonął ogień.
Był piękny, hipnotyzujący. Justine wpatrywała się w niego i nie mogła za nic spuścić wzroku. Mimo tego, że już to widziała i wiedziała trochę o magii, nadal nie mogła uwierzyć w to co widzi. To było takie nierealne i piękne. Nie zdążyła jeszcze oswoić się z tym wszystkim. Dla Kate i innych była to codzienność, która nie wzbudzała już takiej ekscytacji jak u niej. Dla Justine to coś nowego, zupełnie niezrozumiałego. Była ciekawska. Odruchowo podnosiła delikatnie rękę i próbowała dosięgnąć ognia. Zayn zamknął dłoń i ogień zgasnął, a Justine porwała rękę, i spuściła wzrok.
- Przepraszam... - powiedziała patrząc w ziemię.
- Nienawidzę tego... - Justine poczuła się okropnie. To ona była sprawczynią tego bólu.
- Nie chciałam... - wyjąkała nie podnosząc głowy.
- Nie chodzi mi o ciebie głuptasie. - uśmiechnął się i spojrzał na blondynkę, która odruchowo podniosła głowę. - Nienawidzę tego daru. Nikt nie widzi wtedy mnie, tylko ogień. Czego bym nie zrobił jest wszędzie. Od kiedy wyrwał się na wolność po raz pierwszy... jest tylko gorzej. - jego twarz znów przybrała smutny wyraz.
- Co się stało Zayn ? - znów próbowała go przytulić.
- Nie Justine ! - wykrzyknął i spojrzał na nią, a dziewczyna szybko odsunęła się dalej. W jego oczach była taka wściekłość i ból. - Nie dotykaj mnie. Nie chcę cię zranić. Proszę cię, nie obrażaj się na mnie. Po prostu nie możesz tego zrobić. - popatrzył na nią i odsunął się odrobinę w bok.
- Dlaczego Zayn ? Dlaczego nie mogę cię dotknąć ?! - spytała trochę poirytowana.
- W najlepszym wypadku wyszła byś stąd z kilkoma poparzeniami, albo wybiegła paląc się, lub zrobił bym ci coś jeszcze okropniejszego. Chcesz tego ? Bo ja nie... - Justine patrzyła na niego z dziwnym wyrazem twarzy - Myślałaś że to tak zabawnie móc sobie wyczarować ogień ? Nie... To nie jest zabawa. Jeśli mnie dotkniesz staniesz w płomieniach. Mnie ten ogień nie parzy, tak samo jak resztę moich przyjaciół, którzy siedzą na dole i nie wiedzą co może zrobić mój dar. Magia to nie zabawka. Niesie ze sobą różne wyrzeczenia. Kate mówiła ci, że nasze dary nie zostały jeszcze do końca odkryte. To kolejna część mojego daru. Nie wiem co ma oznaczać i do czego służyć, wiem, że po prostu jest. Kogokolwiek dotknę umiera, lub zostanie poważnie zraniony. Każde uczucie, ból, złość, nienawiść są silniejsze. Rozpalają się we mnie jak ogień. Ta siła rozrasta się we mnie i nie wiem czego nowego mogę się spodziewać. Nikt z nas nie może. Odkrywamy swoją moc stopniowo. Przychodzi z czasem. Otrzymamy ją w całości dopiero wtedy gdy, jak mówi księga prawa magii nic nie będzie stało na przeszkodzie, by magia mogła prawdziwie w nas zaistnieć. - odetchnął ciężko - Dlatego Justine nie możesz mnie dotykać. Nikt nie może i proszę nie próbuj tego zrobić. Może i posiadasz wyjątkowy dar, ale nikt nie powiedział, że ochroni cię on przede mną.
- Przepraszam Zayn... Nie wiedziałam... Ale gdy kogoś poznasz...? - spojrzał na nią.
- Nie mogę ! - krzyknął z wyrzutem, a w jego oczach pojawiły się łzy - Nikt nie może. Nie mogę nikogo przytulić, nie mógłbym skrzywdzić tej osoby. Nie potrafił bym. Nie wolno mi ! Muszę być sam. To dla nas o wiele bezpieczniejsze. Miłość to balast i słaby punkt, który może wykorzystać nasz przeciwnik. Trzeba nauczyć się z tym żyć. - jego głos stawał się spokojniejszy.
- Nie wolno ci tak mówić. - popatrzyła na niego ze współczuciem.
- Ty nadal nic nie rozumiesz... - opuścił głowę - Magia jest niebezpieczna. - spojrzał na obraz, który kilka minut temu trzymała w rękach Justine - Nieświadomie możemy zrobić coś okropnego. Magia znajdzie cię, choćbyś próbował uciekać, ona szuka tam, gdzie inni nie próbowali by nawet spojrzeć. Tak znalazła i mnie. - uśmiechnął się - Tak znalazła mnie twoja siostra. - popatrzył znów przed siebie i otrząsnął się nieco - Czemu ja ci o tym mówię ?
- Nie wiem dlaczego, ale mów... - spojrzała na niego, lecz on nadal wpatrywał się w podłogę - Chyba słowami mnie nie spalisz ? - zaśmiała się.
- Zdziwiła byś się... - parsknął nie podnosząc głowy - Był taki dzień... Nie wiedziałem wtedy jeszcze nic o żadnej magi. Żyłem jak ty do tej pory. Chodziłem do szkoły, bawiłem się z innymi dziećmi, miałem kochającą rodzinę, byłem zwykłym dzieciakiem. Kiedyś ludzie mnie nie lubili. Byłem niski, nie potrafiłem się postawić, rodzice nie mieli zbyt wiele kasy. Upatrzyli sobie mnie. W końcu w każdej szkole musi być osoba, która dostaje po dupie, aby inni mieli dobrą zabawę. Trafiło na mnie. - uśmiechnął się patrząc w dal - W sumie czasami było zabawnie. - popatrzył na ziemię i wrócił do opowiadania - Obiecałem sobie, że osiągnę więcej niż oni, że pomogę mamie, pomogę swoim malutkim siostrą. Teraz już nie są takie małe. Chociaż kto to wie, ostatni raz widziałem je kilka miesięcy temu. Musiałem ich zostawić, by nie dotarli do mnie, albo nie zrobili im coś okropnego. Nic nie boli bardziej niż myśl, że mogło by im się stać coś przeze mnie. - odetchnął - Czułem, że jestem wyjątkowy. Nie przejmowałem się. Może czasami było mi trudno, płakałem, nie wiedziałem co zrobić, ale nigdy całkowicie nie upadłem. Gdy trochę podrosłem, sytuacja odrobinę się zmieniła. Poznałem wielu przyjaciół. Wydawało się, że już z tego wszystkiego wyrosłem, że to koniec. I tak właśnie było. Ale nigdy nie zapomnę mojego ostatniego dnia w szkole. Było już ciemno, poszedłem wtedy na jakąś zabawę. Dobrze się bawiliśmy, dopóki nie przyszło kilku starszych kumpli. Gdy ich zobaczyłem, czułem, że nie będzie dobrze. Nigdy nie miałem z nimi dobrych wspomnień. Do tego nieźle się spili. Nauczyciele jak zwykle niczego nie zauważyli. Siedzieliśmy sami na sali. Było ciemno. Jeden z nich powiedział coś do drugiego i po kilku minutach cała sala szeptała coś na mój temat. Ludzie z którymi nigdy nie rozmawiałem patrzyli na mnie swoim palącym wzrokiem i szeptali coś tańcząc. Czułem jak rośnie we mnie strach. Miałem ochotę stamtąd wybiec i żałuje, że tego nie zrobiłem. Jeden z nich podszedł do mnie i powiedział, że słyszał, że jestem pedałem i dlatego ubieram się jak dziwka i mam pedalskie włoski. Coś odpowiedziałem, ale byłem tak wystraszony, że nie wiedziałem co zrobić. Odwróciłem się i starałem się wyjść. Dlaczego do cholery nikt nic nie słyszał ? Gdzie podziali się nauczyciele ? Zamiast nas pilnować, obżerali się ciastkami w sali obok. Jak można się domyślić nie dali mi wyjść. Zaczepił mnie, a właściwie podciął nogi i wyłożyłem się na ziemi. Cała sala wycofała się na bok. Wszyscy ludzie udający moich przyjaciół, nagle gdzieś zniknęli. Nie został nikt. Nikt nie pomógł mi wstać. Podniosłem się szybko z ziemi i chciałem wyjść. Głosy na sali cichły. Z głośników płynęła muzyka. Wszyscy patrzyli z zainteresowaniem na rozwój wydarzeń. To dla nich niezła zabawa, po co ktoś miał by na to zareagować ? "No i co Pedałku ?" Śmiał się patrząc jak podnoszę się z ziemi i próbuję iść w stronę drzwi. Cała sala wybuchła śmiechem. Oni wszyscy byli tak strasznie podli. Miałem ochotę się rozpłakać, ale ona zaczął dalej, starając się wyprowadzić mnie z równowagi. I udało mu się, uderzył w najczulszy punkt. "Twoja matka dalej się kurwi ? A tak, przecież mieszkacie w burdelu co nie ?". Zacisnąłem pięść i odwróciłem się w jego stronę. Poczułem jak wzmaga się we mnie złość. Zbliżałem się do niego, a on głośno się śmiał. Bałem się, a strach powodował, że cały się trząsłem. Podeszło do niego kilku kolegów, a reszta ludzi odsunęła się na bok. Zrobili dookoła nas kółko. Jeden z kolegów podszedł nieoczekiwanie z boku i uderzył mnie mocno w brzuch. Zgiąłem się i położyłem na ziemi. Wszyscy patrzyli jak wije się z bólu. Teraz nikt się nie śmiał, ale nie miał też odwagi, by sprzeciwić się starszym kolegą. Chociaż w sumie nie wszyscy przestali się śmiać. Byli pijani i rechotali jak idioci. Stali nade mną i patrzyli jak leżę. Wtedy drzwi do sali się otwarły i weszła przez nie jedna z nauczycielek. Widziałem jak podbiega do chłopców i coś im mówi i patrzy na mnie przerażona. Wtedy jeden z nich uderzył ją i kobieta opadła na ziemię, a potem kopnął mnie w brzuch. Wybuchła panika. Ludzie zaczęli krzyczeć, ale ich krzyk wydawał się dla mnie przytłumiony. Zacząłem płakać. Było mi zimno. Czułem się, jakby wszyscy gdzieś nagle zniknęli, a wszystko co mieściło się w moim brzuchu zostało rozerwane jak kartka papieru. Bolało jak cholera. Nie potrafię opisać tego bólu. To głupie, ale wydawało mi się, że sam dotyk jego nogi, czy ręki powodował, że czułem ból. Poczułem dziwny posmak w ustach. To była krew. Spływała z rozciętej wargi. Nie wiem kiedy w nią oberwałem. Było coś jeszcze. Nie wiem dlaczego, ale wydawało mi się, że w pewnym momencie ich oczy zrobiły się zupełnie czarne. Widziałem wiele rzeczy, ale... to było chyba przywidzenie. Trwało to może pół minuty, a cały strach, zamiast się nasilać, przemijał. Zamiast niego pojawiało się coś innego. Uczucie wściekłości, dziwne palenie, które wciąż się nasilało. Zacząłem szybciej oddychać, a ból powoli przechodził. Czekałem na kolejny cios, ale on nie nadchodził. Znów nachylił się nade mną i syczącym szeptem powiedział " ładne masz siostry", po czym dodał coś, co zupełnie nie zrozumiałem. Nie wiem dlaczego, czy to dlatego, że powiedział to tak nie wyraźnie, czy może dlatego, że zabrzmiało jak w zupełnie nie znanym mi języku. Spodziewałem się ciosu, byłem wściekły i czekałem na jego uderzenie, ale nie spodziewałem się tego, co się stało. Gdy jego noga mnie dotknęła, poczułem przeraźliwy ból głowy i usłyszałem krzyk. Nie mam pojęcia kto krzyczał, ale wiem dlaczego. Otworzyłem oczy. Wszystko mnie piekło. Paliłem się. Nikogo wokół mnie nie było. Właściwie zdawało mi się, że wszyscy moi oprawcy gdzieś nagle zniknęli. Zza ognia widziałem jedynie ściany sali i pełno dymu. Bił dzwonek. Podniosłem się z ziemi. Zupełnie nic mnie nie bolało. Dopiero teraz zauważyłem, że to nie ja się paliłem. Palił się cały budynek. Wokół mnie wykreślone było równe koło z ognia. Rozejrzałem się dookoła. Nadal cały się trząsłem. Nie było wyjścia. Nie wiem ile trwał ten pożar, ale jak się domyślasz, wiadomo kto go rozpoczął. Nie miałem wyboru, musiałem uciekać. Zacząłem biec, szybciej i szybciej, nieprawdopodobnie szybko ! Czułem się jakby ogień biegł wraz ze mną. Obejrzałem się za siebie, a cały korytarz, którym wybiegłem okryty był płomieniami. Biegłem dalej, aż dotarłem do wyjścia. Wybiegłem przed szkołę. Moje ramiona się paliły. Otrzepałem rękawy, aby zagasić ogień. Byłem przerażony jak nigdy. Nikt tego nie zauważył. Wszyscy stali i patrzyli się płacząc i krzycząc, jak szkoła zostaje pochłonięta przez pożar. Kilka kobiet płakało, jedna z nich z ogromnymi łzami w oczach krzyczała imię swojej córki próbując wyrwać się starszym mężczyzną i wbiec do budynku. Wiele osób płakało. Zginęło 7 osób w tym nauczycielka, która stanęła w mojej obronie, a kilka zostało ciężko rannych. Ludzie stracili swoich najbliższych. Do tej pory nie wyjaśniono przyczyn zapłonu. - spojrzał na ziemię, a w jego oczach pojawiły się łzy.
- Tak bardzo mi przykro. - Justine wybuchła płaczem. Nie mogła się powstrzymać. Stara się ze wszystkich sił nie dawać oznak tego, że płacze.
- Wtedy poznałem Kate... - powiedział przez łzy - Podeszła do mnie i zaczęła wypytywać. Myślałem, że jest Policjanką... - otarł spływającą po policzku łzę i pociągnął na nosie.
Justine zapomniała o całym świecie. Przeniosła się zupełnie gdzie indziej. Czuła ból Zayna. Tak bardzo go rozumiała. To nie byli jego starsi koledzy, to nie byli zwykli ludzie, ale cienie. On nie był niczego winny. Katował się od środka.
- Przepraszam Zayn... przepraszam, że musiałem mi to opowiadać... - Nie mogła się powstrzymać. Zdawało jej się, że nie może czuć większego bólu od współczucia dla chłopaka.
Zamknęła oczy i położyła mu głowę na ramieniu. Nic się nie stało. Zayn podskoczył i popatrzył na Justine, która otworzyła zapłakane oczy.
- Dlaczego to zrobiłaś ?
- Bo Zayn, nic nie jest gorsze niż ból najdroższej osoby... - z ich oczu popłynęły łzy.
Podniósł rękę do góry i objął ją mocno i przytulił do siebie. Obydwoje potrzebowali się wypłakać. Podniosła głowę do góry i zanurzyła się w jego czekoladowych oczach. Nie mogła się powstrzymać. Wstrzymała oddech. Tak bardzo mu współczuła, tak bardzo... Zniżył głowę, a ich usta spotkały się w pocałunku. Poczuła go, poczuła każdą jego myśl, każdy mięsień, widziała każde wspomnienie i zaczęła płakać jeszcze bardziej. Dotykała jego delikatnych ust i zapominała się w nich. Całowała go coraz namiętniej, coraz mocniej, coraz bardziej się w niego wpijała. Zapomniała o wszystkim, zapomniała o rozsądku, zapomniała o przyjaźni, o czymkolwiek. On płakał, tak bardzo płakał. Całował najcudowniejszą dziewczynę na całej ziemi. Tak bardzo ją kochał. Oszukiwał się, że może być inaczej, ale wiedział to od początku. Nie mógł kochać, nie mógł czuć, a ta dziewczyna pozwoliła mu spróbować trochę miłości. Osunął się w dół i całował ją najbardziej namiętnie jak potrafił. Czuł jej ciepłe ciało, które drżało. Wpijał się w nią. To było takie cudowne, chciał, aby ten moment trwał do końca życia...

C.D.N

Siemka ! 
Przepraszam, że dawno nie dodawałem, no ale... Święta były ! xD
Mam nadzieje, że rozdział się mimo wszystko podoba :D 
Nie wiem, czy spodziewaliście się takiego zwrotu w zakończeniu. xD
Do napisania ! ^^