sobota, 18 października 2014

Rozdział 14: "Friends"

Justin otarła spływającą po policzku łzę i stanęła wpatrując się w odbite na wodzie światło księżyca. Harry leżał spokojnie w którymś z pokoi, Kate powoli dochodziła do siebie, choć jej stan nie był najlepszy. Na szczęście dzięki interwencji chłopców wszystko skończyło się szczęśliwie.
Wreszcie mogła wyrzucić z siebie wszystkie uczucia, posiedzieć w samotności, gdzie nikt nie będzie ją pocieszał, przytulał i mówił, że wszystko będzie dobrze. To takie bezsensowne... Co mają dać te ciepłe słowa? Jej siostra prawie zginęła, a ona nic nie zrobiła. Gdy zobaczyła nie dającego znaków życia Harrego zapomniała o całym świecie, o Kate. Cisza wypełniła wszystko, aż usłyszała jak on wdycha powietrze, jak jej cały świat budzi się do życia, a rozpacz miesza się ze szczęściem. 
Nie potrafiła wyrzucić z siebie tego widoku. Kałuży krwi wokół Kate, tego, że zamiast być z siostrą wybrała jego, że mogła stracić ich oboje! 
Z oczu Kate wypłynęła kolejna łza i upadła na ziemię. Poczuła zimną krople spadającą na jej kark, potem następną i jeszcze jedną. Księżyc zaczęły przysłaniać chmury, a kropel robiło się coraz więcej wraz z kolejnymi łzami wypływającymi z jej oczu. Usiadła na brzegu stawu, skuliła nogi i zaczęła łkać. Musiała to z siebie wyrzucić. Nie mogła wytrzymać presji która spadła na nią jak grom z jasnego nieba. Tego wszystkiego było za wiele. Kogo oszukiwała? Czuła się słaba. Potrzebowała uścisku! Potrzebowała ciepłych słów, kilku kłamstw na pocieszenie, kubka ciepłej herbaty, obecności kogoś, kto sprawi, że ta gula rosnąca w piersi zniknie. Chciała tych wszystkich bezsensowności, potrzebowała kogoś kto uszczypnie ją w ramie i powie że to wszystko jest głupim snem, kto powie że już po wszystkim. 
Przemokła do suchej nitki, do tego trzęsła się z zimna. Ubabrana błotem, z rozmazanym makijażem wyglądała jak potwór czający się na skraju stawu. Słyszała jak krople dziwnego deszczu uderzają w wodę tworząc muzykę kojącą jej serce. Świat płakał wraz z nią. 
Poczuła dotyk i odwróciła się gwałtownie. Chłopak zrobił wystraszoną minę, ale po chwili jego oczy wypełniło ciepło.
- Przepraszam, że cię wystraszyłem... - odparł zmieszany.
W jednej ręce trzymał parasol, a w drugiej ciemną rzecz, która okazała się kocem. Justine otarła łzę i odwróciła głowę w stronę jeziora.
- Nie możesz tutaj siedzieć w nieskończoność. Cała przemokłaś. Rozchorujesz się. - dodawał z chwilowymi przerwami.
- Ale będę... - odparła niewzruszona.
- Nie bądź dzieckiem Justine! Wstawaj przyniosłem koc. - zrobił ges ukazujący lepiej koc, lecz ona nawet nie drgnęła. - Justine!
- Daj mi święty spokój! - krzyknęła wstając i ruszając brzegiem mokradła.
- Zaczekaj!
Blondyn stał w miejscu i patrzył na oddalającą się dziewczynę.
- Daj sobie pomóc. - krzyknął za nią.
- Nie chcę niczyjej pomocy! Czy wyglądam jak dziecko? - wyrzuciła z siebie.
- Nie, ale tak się zachowujesz... - odparł blondyn.
Odwróciła się i popatrzyła wymownie w stronę Nialla. 
- Wydaje się wam wszystkim, że wszystko wiecie. Gówno wiecie! - wysyczała przez zęby.
- Naprawdę Justine? Myślisz, że nas to obeszło? Prawie zginął nasz najlepszy kumpel. Twoja siostra miała poważny uraz głowy. Ktoś włamał się tutaj, co oznacza, że skądś wiedzą więcej niż powinni... - wykrzyczał z wściekłością mieszaną z goryczą. - Wiesz co? Siedź sobie tutaj i płacz, udając że nic cię nie obchodzi. Myślisz, że jesteś taka silna, a tak na prawdę robisz z siebie największą ofiarę. - rzucił koc i ruszył szybkim krokiem w stronę domu. 
Do oczu Justine nabiegł strumień łez. Ruszyła do przodu. Wszystko było zamglone przez łzy. Potknęła się na mokrym brzegu. Upadła uderzając się w nadgarstek i obdzierając kostkę. Ból sprawił że oprzytomniała. Otarła łzy i spojrzała na ranę. Nie była głęboka, ale lekko krwawiła. Sięgnęła ręką i podciągnęła koc, który wyrzucił Niall. Był ciepły i miły w dotyku. Wstała powoli i okryła się nim. Uśmiechnęła się czując miłe ciepło i zapach blondyna. Poczuła jak rozgrzewa ją od środka. 
Ruszyła w ślad za nim w stronę domu. Deszcz powoli ustawał, a Justine czuła się trochę lepiej. Po chwili stanęła z obawą przed drzwiami na werandzie. Dotknęła niepewnie klamki i nacisnęła ją, a jej serce zabiło szybciej. Otworzyła drzwi i wejrzała do środka. Było dosyć ciemno. Mrok rozjaśniało jedynie światło wydobywające się z kominka, na tle którego widać było ciemną postać, ogrzewającą ręce w ciepłych płomieniach. Cały pokój wypełniał przyjemny trzask palącego się drewna. Postać odwróciła głowę, a Justine spłonęła rumieńcem. Niall wstał i otworzył usta. Miał na sobie wełniany sweter. Wyglądał na równie zmieszanego co ona.
Zamknęła drzwi i opatulona kocem podeszła w stronę kominka, wpatrując się w płomienie i czując na sobie palący wzrok blondyna. Panowała cisza. Stała wpatrując się w płomienie i czując że Niall wciąż na nią patrzy. Szybko odwróciła głowę w jego stronę, a jego wzrok powędrował na ziemię. 
- Przepraszam... - wybąkali jednocześnie.
- Ty? Za co? - popatrzyła na niego, czując że znów lekko się czerwieni, podczas gdy chłopak spala się rumieńcem. 
- Za to co powiedziałem... wcale tak nie myślę... - nadal patrzył w podłogę.
Podeszła do niego.
- Niall ty nie masz za co przepraszać. Miałeś świętą rację... - odetchnęła głęboko - Zachowuje się jak dziecko. Chcę uchodzić za dorosłą, a robię z siebie ofiarę. Chcę wzbudzić w innych litość, a może po prostu lubię być nieszczęśliwa, nie wiem... 
- Nie wcale nie... - wędrował wzrokiem po podłodze - To ja zachowałem się jak dupek, chociaż powinienem ci pomóc. - teraz jego wzrok podróżował wszędzie wokół Justine, unikając jej wzroku. - Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe.
- Nie bądź głupi... Spójrz na mnie! - powiedziała stanowczo, a chłopak spojrzał niepewnie w jej oczy - Kocham cię Niall i nic tego nie zmieni! Jesteś moim bratem i choćbyś nie wiem co powiedział zawsze nim będziesz, rozumiesz?
Przytuliła go najmocniej jak potrafiła. Przez chwilę czuła jego zdenerwowanie i napięcia. Oderwała się od niego i spojrzała w jego przeszklone oczy. Na jego twarzy pojawił się uśmiech, skrywający wszystkie inne uczucia.
- Jesteś trochę mokra... - mimo uśmiechu nadal wyglądał nieswojo.
- No tak... - powiedziała.
- Idź na górę, a ja przygotuje ci coś do jedzenia. - zaproponował nie ruszając się z miejsca.
- Dziękuję, jesteś kochany. - odwzajemniła jego nienaturalny uśmiech.
Przez chwilę stali patrząc na siebie, aż w końcu Justine wyminęła Nialla i ruszyła do swojego pokoju. 
Blondyn został sam. Usiadł przy kominku i patrzył w ogień, myślami będąc zupełnie gdzie indziej.

*

Odświeżona zeszła do kuchni i stając w drzwiach spojrzała na krzątającego się przy garnkach blondyna. Podeszła bliżej i usiadła na wysokim krześle przy blacie niczym nie zaznaczając swojej obecności. 
- Ładnie pachnie... - powiedziała a Niall wzdrygnął się gwałtownie rozlewając herbatę.
Justine poderwała się z miejsca i podbiegła do blondyna chowającego się za blatem i sprzątającego rozbite szkło. 
- Jezu, przepraszam! Nie chciałam cie wystraszyć. - schyliła się poprawiając opadające do przodu włosy - Nic ci nie jest?
- Nie... trochę się oblałem, ale to nic... - mówił ze spokojem.
- Pokaż to. - wzięła jego dłoń, która przy jej malutkich paluszkach wydawała się ogromna, i ciągnąc go za nią w górę wstawiła pod strumień zimnej wody. - Trzymaj tak, a ja za chwilę przyniosę coś żeby ją opatrzyć. 
- Nie Justine, na prawdę nie trzeba. - na jego twarzy pojawił się uśmiech.
- Nie marudź! Niall miałeś trzymać ta rękę pod wodą! - ochrzaniła go widząc, że blondyn zakręca kurek.
- Daj spokój Justine. Popatrz już nic nie ma. - podszedł bliżej i pokazał jej rękę - Widzisz? Cała opuchlizna zeszła. 
- Ale...? - popatrzyła na niego zdziwiona.
- Bardzo szybko się regeneruje, że tak to ujmę. - uśmiechnął się widząc jej zdziwienie - Każdy z nas jest wyjątkowy pamiętasz? Ale to samo się nie posprząta. - spojrzał na rozbitą szklankę - I zanim coś powiesz! Ja to posprzątam, a ty zabieraj się za jedzenie. 
- Ale...
- Nie przyjmuje sprzeciwów. - popatrzył na nią wymownie.
- Okej. - uśmiechnęła się patrząc w jego niebieskie oczy.
Niall zabrał się za sprzątanie, Justine niechętnie pozostawiła go bez pomocy i zabrała się za jedzenie. 
- Czy nie powinno być już jasno? - zapytała nie wiedząc jak przerwać ciszę.
- Zasadniczo to tak... ale Zayn pogrzebał trochę przy całym obiekcie i z resztą chłopaków umocnili barierę chroniącą nas przed następnymi intruzami, przy okazji dając nam więcej czasu żeby się wyspać. Chyba nie narzekasz na nadmiar snu? - powiedział troszkę zadyszany, wynurzając się zza blatu.
- No nie... Ale nadal nie mogę do tego wszystkiego przywyknąć. Żyjesz przez całe życie jak zwykły człowiek, po czym dowiadujesz się, że mogłeś sobie zmieniać pogodę kiedy tylko ci się podobało. I to się nazywa niesprawiedliwość! - uśmiechnęła się do blondyna. 
- Tak jak dzisiaj? - powiedział patrząc na nią z uśmiechem.
- Co masz na myśli? - udawała zdziwienie choć czuła o co chodzi.
- Deszcz... Niebo było bezchmurne, świecił księżyc, aż nagle zaczęło padać i to nie wiadomo skąd. To twoja sprawka, prawda?
- Aaaa... o to chodzi. Może. Nie wiem. - uniosła brwi i spojrzała w jedzenie, a Niall zanurzył się do szafki pod zlewem by wysypać resztki szklanki. 
Wstał, umył ręce wciąż obserwowany przez Justine. Odwrócił się, podszedł do niej, sięgnął do talerza porywając kanapkę i włożył ją do ust.
- Ej!!! - krzyknęła rozbawiona. - To, że je zrobiłeś, nie znaczy, że możesz mi je bezkarnie podkradać! 
Blondyn odwzajemnił jej uśmiech. 
- Zrobię herbatę, bo z tamtej już chyba nic nie zostało. - powiedziała wstając.
- No tak zapomniałem, przepraszam... - chciał wstać, lecz ona zatrzymała go ręką.
- Siedź ja zrobię. Jeśli jesteś głodny dojedz za mnie, bo już nie mam ochoty. - powiedziała odwracając się w drodze do szafki. - Co oczywiście nie znaczy, że mi nie smakowały. - dodała widząc jego wzrok - Po prostu już się najadłam. - uśmiechnęła się. 
Otworzyła szafkę i spojrzała w poszukiwaniu kubków.
- Są w zmywarce. Kubki. - powiedział połykając kolejne porcje jedzenia. 
- Jaką chcesz? - spytała pokazując kilka pudełek rożnych herbat - Jest...
- Zdam się na ciebie.
Wraz z herbatą postanowili udać się do salonu i usiąść przy kominku. Skończyło się na tym, że leżeli przykryci kocem, opowiadając o tym co było. Justine wtulona w Nialla opowiadała mu o swoim dzieciństwie i wszystkich śmiesznych, i mniej zabawnych wydarzeniach, które spotkały ją razem z Kate. Czuła się bezpiecznie jak nigdy przedtem. Właśnie tego jej było trzeba. Obecności bliskiej osoby, do której mogła się przytulić i zwierzyć ze wszystkiego co tylko leżało jej na sercu. Poczuła się wolna jak nigdy przedtem. Zyskała nowe życie, które wciąż ją zaskakiwało. Raz dobrze, a raz źle. Wtulona w Nialla czuła, że nie jest sama. Była mu wdzięczna za wszystko, za to że jest. 
- Jestem senna. - ziewnęła - Za chwilę zasnę.
- Śpij. Jestem przy tobie, nie musisz się niczego bać. Nie zostawię cię. - pocałował ją po przyjacielsku w czoło.
- Dziękuję... Przepraszam, że się powtarzam. - powiedziała.
- Za co? 
- Za to, że jesteś ze mną, że nie masz dosyć moich humorów i dziecinności. - popatrzyła na niego sennymi oczami. - I tego, że musisz wysłuchiwać moich opowiadań.
Obydwoje zaczęli się śmiać.
- Momentami było zabawnie. - uśmiechnął się -  A co do dziecinności to już chyba wyjaśniliśmy sobie tą kwestię... 
- No niby tak... - zamknęła oczy - Zasypiam... Jestem kompletnie padnięta...
- Śpij... - powiedział, a ona przewróciła się trochę w bok nadal trzymając głowę na jego piersi.
Minęło kilka minut ciszy. Ogień w kominku prawie wygasł. W salonie było prawie zupełnie ciemno i wypełniała go cisza, zakłócana jedynie przez odgłos oddechu Justine. Niall czuł się szczęśliwy jak nigdy, jednocześnie czując największy ból jakiego mógł doświadczyć. Miał przy sobie najpiękniejszą kobietę jaką kiedykolwiek spotkał, która była tak idealna, że aż nierealna, która sprawiała, że chciało mu się śmiać i dla której był w stanie zrobić wszystko. Wiedział, że nie jest jej obojętny, ale wiedział, że nigdy nie otrzyma od niej tego co chce. Spojrzał jak śpi na jego piersi, jak oddycha, jaka jest delikatna i bezbronna. Miał przy sobie prawdziwą śpiącą królewnę. Jego oczy zaszkliły się, a po policzku spłynęła łza. 
- Wiesz Justin? Chyba mnie nie słyszysz... - powiedział przez łzy - Ale wiedz, że mimo tego, że to boli najmocniej na świecie kocham cię nad życie... - pocałował ją w czoło, a ona odwróciła się we śnie obejmując go swoją ręką.