Jej głos odbijał się echem wokół starych kamienic, otaczających tereny parku. Było późno i bardzo zimno, jednak nerwy powodowały, że zapominała o całym świecie. Zapomniała o czekającej i zapewne odchodzącej od zmysłów siostrze. O zgubionym plecaku, pieniądzach, telefonie i całym tym bajzlu, który jeszcze kilkanaście minut temu tak bardzo ją martwił. Teraz jej głowę zaprzątały zupełnie inne myśli. Były o wiele ważniejsze, doniosłe, bo powodowały, że inne zupełnie zanikały. Bała się, a strach w połączeniu z wściekłością i rozpaczą powodował furię. Zaczęła się trząść. Dreszcze przechodziły jej po plecach. Wiatr wdzierał się za założoną niedbale kurtkę. Patrzyła na nich i zaczęła płakać. Czuła się tak okropnie bezsilna. Stała przed czymś, czego nie rozumiała. Czekało ją to, czego nie chciała. Właściwie sama nie widziała czego się jeszcze spodziewać. Harry widząc jej łzy podszedł bliżej. Stanął przed nią, schylił głowę i patrzył na ocierającą rękawem łzy dziewczynę. Podszedł o krok bliżej i wyciągnął ręce by ją mocno do siebie przytulić.
- Nie dotykaj mnie ! - odsunęła się odruchowo do tyłu, tamując potok łez - Odsuń się ode mnie ! Słyszysz ?! - krzyknęła przez łzy i poprawiła opadające na twarz włosy.
- Justine... - Harry patrzył na nią ze zdziwieniem
- Co Justine ?! Teraz mówisz Justine ! - popatrzyła z wyrzutem
- O co ci chodzi ? - był widocznie poirytowany
- Kilka minut temu zginęła moja matka, prawie zginęłam ja i ty się pytasz o co chodzi ! A moi najlepsi kumple zjawili się nie wiadomo skąd i zaczęli wyczyniać, to... to co... - zrobiła dziwną minę - Wiedzieliście i nic mi nie powiedzieliście. Oszukiwaliście mnie przez kilka miesięcy. Wszyscy mogliśmy tam zginąć i ty się pytasz o co mi chodzi ? - parsknęła - Liczyłam że chociaż odpowiesz, ale najwidoczniej nawet tego nie potrafisz zrobić dla naszej "przyjaźni".
- To nie jest takie proste... - spojrzał na nią smutniejąc
- Taa... Jakbyś nie zauważył, to kilka minut temu przeżyłam coś, co raczej nie zamyka się w granicach normalności i na pewno nie da się tego prosto opisać. Więc nie pieprz mi tutaj, że coś nie jest proste, bo te twoje "nie proste" rzeczy chcą zabić moich najbliższych i mnie.
- Zamknij się na chwilę i lepiej zrozum, że lepiej było dla nas wszystkich, byś o niczym nie wiedziała. Nie wiesz nic Justine. Myślisz, że nam łatwo było cię okłamywać ? Patrzeć na ciebie jak codziennie się uśmiechasz, jak wracasz sama do domu nieświadoma tego wszystkiego ? Ale nie mieliśmy wyjścia. To, że powiedzielibyśmy ci o wszystkim nie wskórało by niczego dobrego. - odetchnął głęboko i spojrzał łagodnie na dziewczynę - Przepraszam cię Justine, ale nie mogłem nic zrobić, chociaż nie wiem jak bardzo bym chciał. Proszę cię, zrozum, lub przynajmniej postaraj się zrozumieć, że w pewnych okolicznościach panują specjalne prawa, na które nie mamy wpływu, a gdy spróbujemy zerwać jedno z nich, możemy słono za to zapłacić.
- Proszę cię, powiedz mi o co w tym wszystkim chodzi bo oszaleję. - popatrzyła na niego błagalnie
- Nie wiem Justine... Nie wiem czy jesteś gotowa... - popatrzył na nią zmartwiony
Ledwo zdążył dokończyć zdanie, a tuż za nim, nie wiadomo skąd, jak grom z jasnego nieba, rozpływając się w powietrzu i płonąc niebieskim płomieniem pojawiła się Kate. Spadła delikatnie i powoli jak rosa, rosnąc w niebieskim blasku, a błękitne płomienie rozpływały się wokół niej.
- Ale ja wiem, że jest już gotowa. A raczej nie ma wyjścia. - spojrzała na chłopaka, który zmieszał się i ukłonił jak reszta. Popatrzyła na zdziwioną Justine. - Mówiłam wam, że macie ją pilnować ! Wyraziłam się mało wyraźnie ! Co to jest ?!?! - wskazała na potargane i brudne ubrania Justine
- Przepraszamy... - zaczął Liam
- Ty też ! - wściekła się Justine - Ty też o tym wiedziałaś i nic nie powiedziałaś !? - spojrzała z wyrzutem na siostrę
- Co jej zrobili ? Co tu się działo ? - zignorowała młodszą siostrę - Mieliście nie dopuścić do czegoś takiego. Miałam chwilę przerwy i wy od razu wszystko spieprzycie !
- Nie chcieliśmy. Nie mogliśmy jej pomóc, to nie nasza wina. Staraliśmy się jej pomóc, ale ktoś rzucił na nas zaklęcie. Cudem udało nam się wyrwać, sama wiesz, że nasza moc jest na razie ograniczona. Bardzo cię przepraszamy. Bardzo przepraszamy pannę Justine. Jest nam tak okropnie przykro. - w oczach Zayna pojawiły się łzy
- Zamknijcie się wszyscy ! - Kate starała się je przerwać - Nie przerywaj mi Kate i nie ignoruj tego co mówię ! Przed chwilą zginęła nasza matka Kate. - spojrzała na wytrzeszczającą oczy i bladnącą dziewczynę - Nie wiem o co tutaj chodzi, nie wiem dlaczego mi tego nie powiedzieliście, wiem, że mnie oszukiwaliście, ale musieliście mieć do tego jakiś powód. Możecie kłócić się o to kto zawinił, ale to i tak niczego nie zmieni, nie cofnie czasu, więc po co tracić ten, który nam jeszcze został, na bezsensowną gadaninę ? Proszę was o jedno, wyjaśnijcie mi wreszcie o co w tym wszystkim chodzi !
Kate popatrzyła na Justine. Patrzyła jej prosto w oczy. Pojawiło się w nich kilka łez, ale nie wypłynęły. Zdusiła je w sobie i opanowała emocje.
- Jak to umarła ?
- Zabili ją i prawie udało im się zrobić to samo ze mną.
- Kto ją zabił ? Czemu dała się zabić ?! - wywrzeszczała patrząc na dziewczynę, a je emocje starały się wyrwać z klatki wiążącej je w środku.
- Nie mam pojęcia Kate, może ty mi powiesz ? - popatrzyła na starszą siostrę bijącą się z myślami
Zapanowała cisza. Zza rogu wyszedł mężczyzna prowadzący psa. Przeszedł obok patrząc na stojąca na środku drogi grupkę ludzi. Obejrzał się jeszcze do tyłu i poszedł dalej, by zniknąć gdzież na najbliższym skrzyżowaniu.
- Daj mi rękę Justine. - uśmiechnęła się Kate - A wy wiecie co robić chłopcy - zwróciła się do reszty
Wszyscy powoli znikali, unosząc się w jasnych płomieniach. Justine podała rękę starszej siostrze. Poczuła dziwny zawrót w głowie. Świat zawirował i stała obok starego budynku, który wydawał jej się dziwnie znajomy. Trochę kręciło jej się w głowię. Rozejrzała się dookoła. Ponura okolica. Stare, wysokie kamienice, niczym nie wyróżniające się od sąsiednich, nudne ulice. Byli w starszej części miasta. Wydawało by się, że już kiedyś już tu była. Szli dalej. Cała siódemka bez słowa szła wzdłuż ulicy, aż doszli do do jej końca. Droga się skończyła. Nie było już tutaj kamienic. Na końcu ulicy stał jedynie stary mur i równie stara latarnia. Nie odznaczały się niczym szczególnym od pozostałego wyglądu całej dzielnicy. Dodawały jej raczej pewnego klimatu. Choć ulica kończyła się za kilka kroków wcale nie mieli zamiaru zawrócić. Zatrzymali się dopiero przed starym murem, który jak się okazało był znacznie wyższy, niż zdawało się z pewnej odległości. Kate podeszła do latarni. Dotknęła jej ręką, a żarówka zmieniła kolor na identyczny jak ten, w którym pojawiła się siostra. Błysnął i rozświetlił okolicę. Dopiero teraz Justine zauważyła, że lampa ma piękne zdobienia i wypisane coś w rodzaju znaków, których zupełnie nie rozumiała. Zamknęła oczy i nim zdążyła mrugnąć wraz z falą światła znalazła się na drodze za bramą. Patrzyła za siebie i gdy odwróciła się by spojrzeć co znów ją czeka, zaniemówiła. Droga wiodła do pięknego, starego i ogromnego domu. Przypominał on raczej mini pałac, jednak okolica była bardzo ponura. Otaczały go ponure, stare drzewa.
- Ale jak ? - otworzyła oczy ze zdumienia i śledziła wzrokiem wszystko dookoła
- To nie takie trudne. - uśmiechnął się Niall
Spojrzała za siebie na bramę i znów na piękny, ogromny dom. Nie możliwe, że nie widziała go z daleka. Mur nie jest aż tak wysoki.
- Ludzie go nie widzą. Chroni go magia. - Louis zdawał się czytać w jej myślach
- Właściwie to nikt go... - starał się dodać Liam
Szli dalej, a Justine rozglądała się, dziwiąc się wszystkiemu co widzi. Nie sądziła, że zobaczy kiedyś coś takiego. Że zobaczy na prawdę dom ze swoich snów. Była tym przerażona i jednocześnie podekscytowana jak nigdy przedtem. Kamienie na drodze trzeszczały przy każdym kroku, drzewa choć ponure, zdawały się kłaniać nowo przybyłym gościom. Weszli na werandę i do środka. Kolejne Déjà vu. Dom był na prawdę ogromny. W wielkim holu do którego właśnie weszli, klatka schodowa wiodła dwa piętra do góry, kończąc się kryształowym świetlikiem w suficie. Był bajeczny. Z holu przez kilka drzwi można było wejść do różnych pomieszczeń. Mimo, że było tak urokliwie, widać było, że nikt od dawna tutaj nie sprzątał. Meble, a tak przynajmniej wydawało się Justine, przykryte były białymi nakryciami. Ogromny żyrandol z cudownymi kryształkami, nadający uroku całemu pomieszczeniu zdawał się już nie wytrzymywać własnego ciężaru i jakby ostrzegał że zaraz spadnie i roztłucze się z hukiem na dawno nie widzianych gości. Ten dom był tak idealny. Jego styl powalał na kolana. Był tak elegancki, majestatyczny. Każdy detal, każdy dodatek dodawał mu większego blasku i choć przyćmionego teraz przez pierzynkę kurzu, zapierał dech.
- Czas tu trochę posprzątać. - odparła Kate. Podniosła ręce do góry wdychając powietrze i zamykając oczy. Wszystko zaczęło jaśnieć na niebiesko. Nakrycia, podłoga, ściany, całe pomieszczenia wypełniły się blaskiem. Zapanował szum. Do środka wdarł się wiatr. Coś latało w powietrzu, przemieszczało się z miejsca na miejsce. Blask powoli ustawał, a ostatnie trzasku ucichły. Ostatnia zamknęła się komoda, obok schodów. Justine patrzyła z otwartą buzią.
- To tylko sztuczka kochanie. - uśmiechnęła się starsza siostra - Chodź.
Weszli do ogromnego pokoju, który zapewne był jadalnią, a to dlatego, że znajdował się tutaj duży, ciemnobrązowy stół z wieloma książkami. Usiedli przy nim, a Louis i Niall weszli do pomieszczenia obok by przygotować coś do picia. Justine uśmiechała się na samą myśl, co też oni mogą przygotować. Była tak strasznie podekscytowana. Przez całe życie pragnęła przeżyć coś niezwykłego i teraz to się dzieje. Wiedziała, że jest kimś więcej niż tylko zwykłą dziewczyną, że jej życie jest niezwykłe, że uczyni coś, czego nie zrobi nikt więcej. Teraz czuła to samo, ale jeszcze bardziej i była z tego dumna. Jednocześnie bała się bardziej niż wtedy, gdy były to tylko marzenia i próby podbudowania własnych ambicji. A może to tylko jedynie sen ? Zaraz wybudzi się i będzie pragnęła, by znów tu wrócić. Ale czy było by warto ? Do świata, który za wszelką cenę, chcę ją zniszczyć ? Do kogoś kto pragnie jej cierpienia ? Lecz jeśli jest komuś potrzeba, jeśli inni nie poradzą sobie bez niej, zawiedzie ich. Jej matka mówiła, że tak wielu już zginęło i zginie jeszcze więcej. Ona nie może do tego dopuścić. Przecież nie pozwoli by inni ginęli, gdy ona stchórzy i się podda.
- Trochę tu zimno Harry - Kate spojrzała na siedzącego na przeciwko chłopca i na kominek
Wstał i podszedł do niego. Zaczął nakładać leżące obok drewno i wstał patrząc na nie.
- Co chcesz wiedzieć ? - spytała spoglądając na Justine
- Wszystko ! - w kominku buchnęły płomienie
Siemka !
Przepraszam, że tak dawno nie dodawałem rozdziału, ale nie miałem czasu.... Przepraszam :)
Mam nadzieję, że ten, chociaż krótki, spodoba się wam. xD
Dziękuję za komentarze i zapraszam do czytania ^_^