- No co ? Zawsze marzyłam o czymś takim. - rozejrzała się po całym pomieszczeniu, wskazując głową cały dom - Możecie mi nie uwierzyć, ale marzyłam o czymś takim. Wiele razy mi się śnił. Jest idealny.
- Był stworzony dla ciebie. W pewnym sensie, wszystko co łączy się z twoim przeznaczeniem jest w jakimś mniejszym, lub większym stopniu jedną z rzeczy które czułaś, lub widziałaś. Bo wszystko to ty, a ty to wszystko... - Justine patrzyła na nią jak na głupią - yyyy... To bardzo trudne do wyjaśnienia, ale mam nadzieję, że kiedyś sama to pojmiesz. - uśmiechnęła się ciepło
- Noooo... - zaśmiała się - Dobra ale wyjaśnij mi jak mała dziewczyna mieszkająca przez połowę życia na jakimś bezludziu w Szkocji, ma coś zaradzić na tak wielkiego władcę, czy raczej złoczyńcę ?
- Nie wiem. Nie mam zielonego pojęcia. - mina Kate była zupełnie bezuczuciowa - Gdzieś w tobie jest coś o czym nie wiesz. Nie mam pojęcia jak to odszukać, czy w ogóle się ujawni, jaki ma wymiar, jednak bądź pewna, że będziesz wiedziała kiedy to nastąpi. Możemy jedynie wskazać ci drogę.
- Yyyy... Możemy ? Ciągle mówisz my... Ty i ? Bo trochę tego nie rozumiem. Opowiadałaś coś o jakimś zakonie. A oni co mają z tym wszystkim wspólnego ? - wskazała na milczących chłopców
Kate spojrzała na siostrę.
- To oczywiste. Należą do zakonu. - powiedziała to jakby recytowała najoczywistszą z regułek - Nasz zakon zbudował w tym świecie budynek w którym możemy w razie potrzeby się skryć. Istnieje kilka miejsc z których możemy tutaj trafić. To jakby portale, które pomagają temu, który ma odpowiednią wiedzę i potrafi dobrze szukać. Jest tutaj skupiona pewna moc. Niektórzy twierdzą, że na tej działce znajdował się jeden z największych portali łączących dwa światy, a ten dom został zbudowany niedługo przed jego zamknięciem. Może nie wyglądał on identycznie, może w ogóle wtedy nie istniał, najważniejsze jest to, że posiadał pewnego rodzaju magię, która pozwoliła dostatecznie go ukryć przed wzrokiem ludzi i zabezpieczyć przed wrogami z naszego świata. Inni twierdzą, że moc wypływa z tego, że każdy materiał służący do jego budowy przybył z portalu. Niczego nie jestem jednak pewna, po prostu nie jestem aż tak wtajemniczona. Wszystkiego dowiedziałam się z magicznych ksiąg. Znalazłam kilka z nich, bo... magiczne przedmioty działają na nas w specyficzny sposób. Wydaje mi się, że posiadają swoją magię, która uaktywnia się wtedy, gdy jej potrzebujemy i odkrywa to co potrzebne. Pozwala między innymi odnaleźć właściwą księgę. Czujemy obecność magi, potrafimy ocenić jaka jest. Mamy wewnętrzny radar, coś jak intuicja, tylko to uczucie jest dużo silniejsze, bo magia przyciąga magie. W sumie zastanawia mnie dlaczego nie wyczułaś chłopców ? Przecież posiadasz dar. Powinnaś wiedzieć, powinnaś to czuć. Tego nie da się nie zauważyć. Może jeszcze nie jesteś gotowa...? Nie ważne, wszystkiego cię nauczymy. - uśmiechnęła się czule - Prawda chłopcy ? - spojrzała groźnie w stronę wciąż milczących młodzieńców
- Kate czemu się do nich tak zwracasz ? - Justine wyglądała na poirytowaną
- Znaczy jak ? - była widocznie zdziwiona
- Jakby byli nic nie wartymi śmieciami.
Kate była widocznie poruszona słowami młodszej siostry.
- Bo służą mi i tobie. Są moimi podwładnymi i mogę im rozkazać zrobić cokolwiek zechcę. - powiedziała z wyższością w głosie - W naszej grupie panują pewne zasady. Mają się mnie słuchać. Jestem przewodniczką zakonu, a oni tylko sługami.
- Nie pytałam kim są dla ciebie Kate... Dla mnie są przyjaciółmi i przede wszystkim ludźmi, więc traktujmy ich jak każdego równego człowieka. I proszę cię, nie tłumacz mi się jakimiś regułami, bo jesteśmy w świecie, gdzie nie obowiązują. To okrutne traktować jednych ludzi inaczej od innych. Mówisz że to ja jestem tutaj najważniejsza, więc teraz proszę cię nie jako siostra, ale jako ta za którą mnie uważasz, byś przestała traktować ich jak słabszych od siebie. To nie fair zrozum Kate.
- Ale oni są słab...
- Nie obchodzi mnie to Kate ! - młodsza siostra była nieugięta - Są moimi przyjaciółmi. Popatrz na nich jak wyglądają ? Są wystraszeni.
- Dobrze, bo sobie zasłużyli. Mogli nie spuszczać cię z oczu. Wiesz co mogło się stać ?
- Ale się nie stało. Każdy popełnia błędy, a oni w porę zdążyli je naprawić.
- Nie wiem Justine... - starsza siostra obniżyła ton głosu - Muszą się jeszcze wiele nauczyć. Nie miej mi za złe tego co powiedziałam, po prostu nie mogę pogodzić się z myślą, że cokolwiek mogło ci się stać.
- Proszę cię, przestań już. Oni nie są niczemu winni. Mimo tego, że nasze spotkanie to nie do końca przypadek, wydaje mi się, że nasza przyjaźń mimo wszystko była prawdziwa. Przynajmniej z mojej strony... - wymruczała pod nosem
- My na prawdę nie chcieliśmy Kate. Po prostu nie było innego wyboru. - poniósł głos Harry, który do tej pory przyglądał się niewinnie całej sytuacji - Przepraszam, że nie było mnie wtedy przy tobie...
- Żyję. - uśmiechnęła się Justine - Gdyby was tam nie było... Gdyby nie Niall, nie wiem, czy dalej bym żyła. Dziękuję - uśmiechnęła się i podeszła by przytulić chłopców - Po prostu jesteście moją rodziną i nie chcę, by żadne z was się kłóciło, rozumiesz Kate ? - siostra nic nie odparła - W takim razie co potraficie ? - zaśmiała się Justine - Troszkę już widziałam, ale jak się domyślam to nie wszystko.
- Twoi chłoptasie potrafią więcej niż ci się wydaje. W sumie ich moc jest w pewnym sensie od siebie zależna. Dorastają, więc ewoluuje i może stać się czymś zupełnie innym i nieoczekiwanym. Tak na prawdę, to nie wiem co z nich wyrośnie. Każdego z nich poznałam przypadkiem i nauczyłam co nieco, ale jak widać, nie wystarczająco. - Justine spojrzała pytająco - Magia się przyciąga, kochanie.
- No dobra... Powiedzmy że zrozumiałam... - uśmiechnęła się sztucznie - Ale dalej nie powiedziałaś mi co potrafią.
- Tego nie da się opisać. To trzeba pokazać. - na twarzy Kate pojawił się szeroki uśmiech. - Idźcie do ogrodu, ja zajmę się jeszcze kilkoma rzeczami. - wskazała na piękne drzwi wiodące na taras, a sama ruszyła w stronę kuchni.
Chłopcy patrzyli z kamiennymi twarzami na Justine. Wyglądali tak niewinnie, a jednocześnie było w nich coś zadziornego, co zawsze ją kręciło. Zayn trzymając ręce w spodniach spojrzał na Justine i uśmiechnął się promieniście, jak reszta.
- Trochę się wam oberwało ! - zaśmiała się
- Ona taka nie jest. Musiała jakoś podkreślić przed tobą swoją wyższość. - Justine stresowała się, gdy wszyscy tak słodko na nią patrzyli - Idziemy ? - dokończył podekscytowany Harry
- No pewnie ! - Justine ruszyła jako pierwsza.
Dotknęła zimnej, złotej klamki i pociągnęła ją w dół. Drzwi otworzyły się skrzypiąc. Wyszła na piękny taras wiodący schodami do ogrodu z wielkim stawem. Drżała z podniecenia i... zimna. Nie padał deszcz, jednak pogoda wcale nie rozpieszczała. Był chłodny wieczór, prawie noc. Za chwile miało zajść słońce. Ktoś podszedł do niej i nałożył jej na plecy ciepły koc.
- Będzie ci zdecydowanie lepiej. - Louis uśmiechnął się tak ciepło, że Justine na sam widok zrobiło się cieplej.
- Dziękuję Lou. Czemu nie jest ciemno ? Przecież dosłownie godzinę temu wychodziłam ze szkoły i było dosyć późno. To jakaś kolejna sztuczka ? - popatrzyła na niego oczekując odpowiedzi
- Tutaj wszystko jest możliwe. Poszukaj dobrego zaklęcia, a to co przed chwilą wydawało ci się nie możliwe, teraz widzisz na własne oczy. To akurat nie nasza zasługa. Nad tym obszarem, to samo pole które sprawia, że jest nie widzialny, nagrzewa się od słońca i pochłania blask, częściowo też czas, dlatego też później robi się tutaj ciemno. Noc będzie wtedy, gdy powłoka odda całe światło i takie tam... dość skomplikowane rzeczy w które nigdy nie miałem ochoty się zagłębiać, wystarczy mi wiedzieć, że jest dłużej jasno.
- Tobie nigdy nie było potrzebne wiedzieć więcej leniu ! - szturchnęła go w ramię i owinęła się ciaśniej kocem.
Zeszli gawędząc nad piękny staw na środku którego rosła wierzba, chyląca swe gałęzie ku wodzie. Odetchnęła głęboko i odwróciła się w stronę chłopców.
- No to na co was stać słabeusze ? - zaśmiała się przypominając sobie słowa siostry
Wszyscy popatrzyli na Liama, który podszedł bliżej i wyciągnął rękę nad wodą. Z jej powierzchni wyrwała się niesforna "kropla". Wzleciała do góry i przybrała kształt kuli. Po kilku sekundach, pojawiły się tysiące, a może miliony kropel, otaczające ich zewsząd dookoła. Unosiły się w powietrzu i wyglądały jak niewielkie kryształki. Były cudowne. Liam opuszczał rękę i wszystkie wróciły na swoje miejsce, tylko jedna wiedziona jego wzrokiem wędrowała w stronę Justine. Dziewczyna wyciągnęła rękę, a kulka stanęła prosto nad nią i spadła spływając powoli z powierzchni dłoni. Zayn podszedł do Justine i podał jej rękę.
- Otwórz. - powiedział z uśmiechem
Gdy Justine dotknęła ręki, wydawała jej się nadzwyczaj ciepła. Otworzyła ją a wprost ze środka dłoni buchnął płomień. Odskoczyła zdziwiona i parzyła śmiejąc się.
- Jakim cudem cię nie parzy ? - popatrzyła na niego zdziwiona
- To magiczny ogień. Dziwne prawda ? - zaśmiał się - Popatrz na niego ! - wskazał na Louisa
, który popatrzył na niebo i zamknął oczy.
Wokół zaczął wiać niewielki wiatr, który rósł w siłę. Robiło się coraz dziwniej. Chmury na niebie pędziły jak oszalałe. Zrobiło się ciemno. Wiatr wiał jak oszalały, liście fruwały w powietrzu. Podniósł rękę i z chmur zaczął spadać deszcz i wyleciała błyskawica. Justine podskoczyła. Wiatr ustał, niebo znów robiło się normalne, deszcz ustał. Co najdziwniejsze była zupełnie sucha.
- A to było...?
- To była siła wiatru. - popatrzył na nią trochę zmartwiony Niall.
Schylił się nisko i prawie dotknął ziemi. Podniósł niewielką pestkę i rzucił ją z powrotem na ziemię. Z ziemi wyłaniała niewielka roślinka, która stawała się coraz większa i większa. Z malutkiego drzewka urosła do rozmiarów gigantycznego drzewa i wcale nie miała zamiaru przestać rosnąć.
- Będziemy mieli drzewo na opał Niall ! - wrzasnął uradowany Louis, a Niall zmroził go wzrokiem.
- Każdy z nas ma jeszcze inne wrodzone dary, to tylko niewielka część z nich, służąca głównie na pokaz. - dodał Liam
- Niall potrafi uleczać, każdy z nas umie przeskakiwać między różnymi miejscami, ale to część zaklęcia. Możemy zmieniać wygląd, potrafimy czytać w myślach, mamy dar widzenia przyszłości, ale tylko tej najbliższej i wiele innych. - Zayn akcentował każdy dar z podekscytowaniem
- A ty Harry ? - uśmiechnęła się Justine
- Ja... - popatrzył na nią zadziornie i wygiął się dziwnie do przodu, wyciągając ręce.
Woda zawirowała unosząc się w górę, splatana przez węzeł nie gasnącego ognia. Wiał okropny wiatr. W stawie nie było już ani kropli wody. Ziemia zaczęła się trząść. Słup ognia i wody wzbił się w niebo i uderzył w chmury. Błyskawice uderzały w środek szalejącego wiru. Harry patrzył na niego w skupieniu. Włosy falowały mu do tyłu.
- Harry ! - zawrzeszczała pojawiająca się znikąd Kate - Mógłbyś przestać ?
Wszystko ustało, a Harry odwrócił się do niej, wycierając ręce w spodnie. Woda chlupnęła w impetem do stawu i ochlapała wszystkich wokół. Kate patrzyła na niego starając się opanować irytację. Louis i Niall parskali próbując opanować śmiech.
- Jak widać to nie jest oczywiste, że mamy nie zwracać na siebie uwagi Harry ? - przetarła spływającą z włosów kroplę wody i czegoś, co przypominało roślinę rosnącą kiedyś w stawie.
- Przepraszam... - wyjąkał, a Kate tylko przewróciła oczami.
- Idę się umyć... i wam też radzę... - odwróciła się gwałtownie i ruszyła w stronę domu, starając się nie uderzyć któregoś z przyjaciół swojej siostry.
Wszyscy wybuchnęli śmiechem. Cali byli w błocie, wodzie i jakichś dziwnych, śliskich roślinach. Justine zgarnęła błoto z włosów i rzuciła nim w Harrego. Ten nie pozostał dłużny. Wszyscy rzucali się na siebie i turlali w błocie jak małe dzieci. Śmiali się jak nigdy przedtem. Gdy ktoś wstawał, za kilka sekund lądował z powrotem w brudnej mazi. To co zdarzyło się całkiem niedawno wydawało się być odległą przeszłością. Nikt nie pamiętał już o tym, że Justine prawie straciła życie. Wszystkie złe wspomnienia, przemyślenia, przesłoniła świetna zabawa. To najlepszy środek, by odpłynąć i zaciągnąć świeżego powietrza, które pozwoli trzeźwo spojrzeć na wszystko co się wydarzyło. Potrzebny jest oddech, który oderwie nas od wszystkiego, chwila zapomnienia, która stanie się wybawieniem od płaczu.
Włosy Justine wyglądały... były kupką zbitego błota. Wstała i próbowała uciekać. Harry stanął przed nią i gdy próbował ją złapać, odepchnęła go od siebie, a on poślizgując się na błocie wpadł do stawu. Justine wybuchnęła śmiechem i popatrzyła na wynurzającego się Harrego. Był cały mokry. Zaczął się śmiać, ale zaraz poderwał się z wody i zaczął biec w stronę Justine, która odwróciła i krzycząc zaczęła biec w stronę willi. Poślizgnęła się na schodach, a Harry wpadł na nią. Na szczęście zdążyła się odwrócić i nie zdążył zmiażdżyć jej twarzy. Uderzyła lekko tyłem głowy i trąc ją, wybuchnęła śmiechem czując na sobie cielsko Harrego. Patrzył na nią. Wlepiał swoje zielone oczy coraz głębiej. Powoli przestawała się śmiać. Sytuacja stawała się coraz dziwniejsza. Z sekundy na sekundę, Justine czuła się coraz bardziej nie komfortowo. Jego twarz zbliżała się coraz bliżej. Justine niewiele myśląc maznęła brudnym palcem po nosie Harrego i zostawiła na nim brązowy ślad.
- Teraz o wiele lepiej wyglądasz ! - uśmiechnęła się do niego uroczo - A teraz jakbyś mógł, zejdź ze mnie... - powiedziała uprzejmie.
- Jasne... - odparł speszony i odsunął się na bok, siadając na stopniu schodów.
Justine usiadła obok i popatrzyła w dal. Udawała, że nic się nie stało, że nie było w tym nic dziwnego. Odetchnęła głęboko patrząc na chłopców taplających się w błocie.
- Idę się umyć ! - klapnęła Harrego w kolano, wstając i ruszając w stronę wejścia do salonu.
Powiódł za nią wzrokiem. Poczuła, że po plecach przelatuje jej dreszcz. Zniknęła za zasłoną. Zostawiła jedynie odbicia stóp na każdym ze schodów. Harry odwrócił wzrok. Myślał o tym co zdarzyło się przed chwilą. Winił się za to co zrobił, a właściwie miał zamiar zrobić. To było mocniejsze od niego. A właściwie tak mu się wydawało. Może wcale nie chciał z tym walczyć ? Przecież powiedział sobie, że nigdy więcej. Nie chciał jej skrzywdzić... Nigdy...
- Twoi chłoptasie potrafią więcej niż ci się wydaje. W sumie ich moc jest w pewnym sensie od siebie zależna. Dorastają, więc ewoluuje i może stać się czymś zupełnie innym i nieoczekiwanym. Tak na prawdę, to nie wiem co z nich wyrośnie. Każdego z nich poznałam przypadkiem i nauczyłam co nieco, ale jak widać, nie wystarczająco. - Justine spojrzała pytająco - Magia się przyciąga, kochanie.
- No dobra... Powiedzmy że zrozumiałam... - uśmiechnęła się sztucznie - Ale dalej nie powiedziałaś mi co potrafią.
- Tego nie da się opisać. To trzeba pokazać. - na twarzy Kate pojawił się szeroki uśmiech. - Idźcie do ogrodu, ja zajmę się jeszcze kilkoma rzeczami. - wskazała na piękne drzwi wiodące na taras, a sama ruszyła w stronę kuchni.
Chłopcy patrzyli z kamiennymi twarzami na Justine. Wyglądali tak niewinnie, a jednocześnie było w nich coś zadziornego, co zawsze ją kręciło. Zayn trzymając ręce w spodniach spojrzał na Justine i uśmiechnął się promieniście, jak reszta.
- Trochę się wam oberwało ! - zaśmiała się
- Ona taka nie jest. Musiała jakoś podkreślić przed tobą swoją wyższość. - Justine stresowała się, gdy wszyscy tak słodko na nią patrzyli - Idziemy ? - dokończył podekscytowany Harry
- No pewnie ! - Justine ruszyła jako pierwsza.
Dotknęła zimnej, złotej klamki i pociągnęła ją w dół. Drzwi otworzyły się skrzypiąc. Wyszła na piękny taras wiodący schodami do ogrodu z wielkim stawem. Drżała z podniecenia i... zimna. Nie padał deszcz, jednak pogoda wcale nie rozpieszczała. Był chłodny wieczór, prawie noc. Za chwile miało zajść słońce. Ktoś podszedł do niej i nałożył jej na plecy ciepły koc.
- Będzie ci zdecydowanie lepiej. - Louis uśmiechnął się tak ciepło, że Justine na sam widok zrobiło się cieplej.
- Dziękuję Lou. Czemu nie jest ciemno ? Przecież dosłownie godzinę temu wychodziłam ze szkoły i było dosyć późno. To jakaś kolejna sztuczka ? - popatrzyła na niego oczekując odpowiedzi
- Tutaj wszystko jest możliwe. Poszukaj dobrego zaklęcia, a to co przed chwilą wydawało ci się nie możliwe, teraz widzisz na własne oczy. To akurat nie nasza zasługa. Nad tym obszarem, to samo pole które sprawia, że jest nie widzialny, nagrzewa się od słońca i pochłania blask, częściowo też czas, dlatego też później robi się tutaj ciemno. Noc będzie wtedy, gdy powłoka odda całe światło i takie tam... dość skomplikowane rzeczy w które nigdy nie miałem ochoty się zagłębiać, wystarczy mi wiedzieć, że jest dłużej jasno.
- Tobie nigdy nie było potrzebne wiedzieć więcej leniu ! - szturchnęła go w ramię i owinęła się ciaśniej kocem.
Zeszli gawędząc nad piękny staw na środku którego rosła wierzba, chyląca swe gałęzie ku wodzie. Odetchnęła głęboko i odwróciła się w stronę chłopców.
- No to na co was stać słabeusze ? - zaśmiała się przypominając sobie słowa siostry
Wszyscy popatrzyli na Liama, który podszedł bliżej i wyciągnął rękę nad wodą. Z jej powierzchni wyrwała się niesforna "kropla". Wzleciała do góry i przybrała kształt kuli. Po kilku sekundach, pojawiły się tysiące, a może miliony kropel, otaczające ich zewsząd dookoła. Unosiły się w powietrzu i wyglądały jak niewielkie kryształki. Były cudowne. Liam opuszczał rękę i wszystkie wróciły na swoje miejsce, tylko jedna wiedziona jego wzrokiem wędrowała w stronę Justine. Dziewczyna wyciągnęła rękę, a kulka stanęła prosto nad nią i spadła spływając powoli z powierzchni dłoni. Zayn podszedł do Justine i podał jej rękę.
- Otwórz. - powiedział z uśmiechem
Gdy Justine dotknęła ręki, wydawała jej się nadzwyczaj ciepła. Otworzyła ją a wprost ze środka dłoni buchnął płomień. Odskoczyła zdziwiona i parzyła śmiejąc się.
- Jakim cudem cię nie parzy ? - popatrzyła na niego zdziwiona
- To magiczny ogień. Dziwne prawda ? - zaśmiał się - Popatrz na niego ! - wskazał na Louisa
, który popatrzył na niebo i zamknął oczy.
Wokół zaczął wiać niewielki wiatr, który rósł w siłę. Robiło się coraz dziwniej. Chmury na niebie pędziły jak oszalałe. Zrobiło się ciemno. Wiatr wiał jak oszalały, liście fruwały w powietrzu. Podniósł rękę i z chmur zaczął spadać deszcz i wyleciała błyskawica. Justine podskoczyła. Wiatr ustał, niebo znów robiło się normalne, deszcz ustał. Co najdziwniejsze była zupełnie sucha.
- A to było...?
- To była siła wiatru. - popatrzył na nią trochę zmartwiony Niall.
Schylił się nisko i prawie dotknął ziemi. Podniósł niewielką pestkę i rzucił ją z powrotem na ziemię. Z ziemi wyłaniała niewielka roślinka, która stawała się coraz większa i większa. Z malutkiego drzewka urosła do rozmiarów gigantycznego drzewa i wcale nie miała zamiaru przestać rosnąć.
- Będziemy mieli drzewo na opał Niall ! - wrzasnął uradowany Louis, a Niall zmroził go wzrokiem.
- Każdy z nas ma jeszcze inne wrodzone dary, to tylko niewielka część z nich, służąca głównie na pokaz. - dodał Liam
- Niall potrafi uleczać, każdy z nas umie przeskakiwać między różnymi miejscami, ale to część zaklęcia. Możemy zmieniać wygląd, potrafimy czytać w myślach, mamy dar widzenia przyszłości, ale tylko tej najbliższej i wiele innych. - Zayn akcentował każdy dar z podekscytowaniem
- A ty Harry ? - uśmiechnęła się Justine
- Ja... - popatrzył na nią zadziornie i wygiął się dziwnie do przodu, wyciągając ręce.
Woda zawirowała unosząc się w górę, splatana przez węzeł nie gasnącego ognia. Wiał okropny wiatr. W stawie nie było już ani kropli wody. Ziemia zaczęła się trząść. Słup ognia i wody wzbił się w niebo i uderzył w chmury. Błyskawice uderzały w środek szalejącego wiru. Harry patrzył na niego w skupieniu. Włosy falowały mu do tyłu.
- Harry ! - zawrzeszczała pojawiająca się znikąd Kate - Mógłbyś przestać ?
Wszystko ustało, a Harry odwrócił się do niej, wycierając ręce w spodnie. Woda chlupnęła w impetem do stawu i ochlapała wszystkich wokół. Kate patrzyła na niego starając się opanować irytację. Louis i Niall parskali próbując opanować śmiech.
- Jak widać to nie jest oczywiste, że mamy nie zwracać na siebie uwagi Harry ? - przetarła spływającą z włosów kroplę wody i czegoś, co przypominało roślinę rosnącą kiedyś w stawie.
- Przepraszam... - wyjąkał, a Kate tylko przewróciła oczami.
- Idę się umyć... i wam też radzę... - odwróciła się gwałtownie i ruszyła w stronę domu, starając się nie uderzyć któregoś z przyjaciół swojej siostry.
Wszyscy wybuchnęli śmiechem. Cali byli w błocie, wodzie i jakichś dziwnych, śliskich roślinach. Justine zgarnęła błoto z włosów i rzuciła nim w Harrego. Ten nie pozostał dłużny. Wszyscy rzucali się na siebie i turlali w błocie jak małe dzieci. Śmiali się jak nigdy przedtem. Gdy ktoś wstawał, za kilka sekund lądował z powrotem w brudnej mazi. To co zdarzyło się całkiem niedawno wydawało się być odległą przeszłością. Nikt nie pamiętał już o tym, że Justine prawie straciła życie. Wszystkie złe wspomnienia, przemyślenia, przesłoniła świetna zabawa. To najlepszy środek, by odpłynąć i zaciągnąć świeżego powietrza, które pozwoli trzeźwo spojrzeć na wszystko co się wydarzyło. Potrzebny jest oddech, który oderwie nas od wszystkiego, chwila zapomnienia, która stanie się wybawieniem od płaczu.
Włosy Justine wyglądały... były kupką zbitego błota. Wstała i próbowała uciekać. Harry stanął przed nią i gdy próbował ją złapać, odepchnęła go od siebie, a on poślizgując się na błocie wpadł do stawu. Justine wybuchnęła śmiechem i popatrzyła na wynurzającego się Harrego. Był cały mokry. Zaczął się śmiać, ale zaraz poderwał się z wody i zaczął biec w stronę Justine, która odwróciła i krzycząc zaczęła biec w stronę willi. Poślizgnęła się na schodach, a Harry wpadł na nią. Na szczęście zdążyła się odwrócić i nie zdążył zmiażdżyć jej twarzy. Uderzyła lekko tyłem głowy i trąc ją, wybuchnęła śmiechem czując na sobie cielsko Harrego. Patrzył na nią. Wlepiał swoje zielone oczy coraz głębiej. Powoli przestawała się śmiać. Sytuacja stawała się coraz dziwniejsza. Z sekundy na sekundę, Justine czuła się coraz bardziej nie komfortowo. Jego twarz zbliżała się coraz bliżej. Justine niewiele myśląc maznęła brudnym palcem po nosie Harrego i zostawiła na nim brązowy ślad.
- Teraz o wiele lepiej wyglądasz ! - uśmiechnęła się do niego uroczo - A teraz jakbyś mógł, zejdź ze mnie... - powiedziała uprzejmie.
- Jasne... - odparł speszony i odsunął się na bok, siadając na stopniu schodów.
Justine usiadła obok i popatrzyła w dal. Udawała, że nic się nie stało, że nie było w tym nic dziwnego. Odetchnęła głęboko patrząc na chłopców taplających się w błocie.
- Idę się umyć ! - klapnęła Harrego w kolano, wstając i ruszając w stronę wejścia do salonu.
Powiódł za nią wzrokiem. Poczuła, że po plecach przelatuje jej dreszcz. Zniknęła za zasłoną. Zostawiła jedynie odbicia stóp na każdym ze schodów. Harry odwrócił wzrok. Myślał o tym co zdarzyło się przed chwilą. Winił się za to co zrobił, a właściwie miał zamiar zrobić. To było mocniejsze od niego. A właściwie tak mu się wydawało. Może wcale nie chciał z tym walczyć ? Przecież powiedział sobie, że nigdy więcej. Nie chciał jej skrzywdzić... Nigdy...
*
Siemka !
Przepraszam, że tak dawno nie pisałem, ale aktualnie mam dość dużo zajęć...
I trochę rzeczy z którymi muszę sobie jakoś poradzić :)
Dziękuję, że czytacie. ♥
Swietny rozdzial ;* awww moze niedlugo Justine i Harry beda razem <3 pisz szybciutko dalej ;*
OdpowiedzUsuńŚwietne, podziwiam. Mam nadzieje, że będą razem :).
OdpowiedzUsuń