- Dzień Dobry ! - wypowiedziała lekko i czekała aż wszyscy wstaną i odwdzięczą jej się tym samym.
Tak też się stało. Justine tylko przewróciła oczami. Znowu to samo. Za chwilę wszyscy siedzieli spokojnie w ławkach i słuchali wykładów jasnowłosej kobiety. Choć zdawała się być zimna zrobiła na niej na prawdę dobre wrażenie. Kolejne przypomnienie o zachowaniu na lekcji, omówienie nudnego programu nauczania i mającego wystraszyć systemu oceniania. Mimo tego że na początku wydawała się ostra, to jej zachowanie zupełnie się zmieniło. Uśmiechała się do uczniów, żartowała, ale jedna potrafiła się z tym miarkować. Taki powinien być nauczyciel. Powinien być przyjacielski dla uczniów, ale oczywiście są pewne granice, musi też być wymagający i stawiać na swoim. Justine czuła się jednak nieobecna. Wciąż uciekała myślami gdzieś poza granice swojej ławki. Myślała o wakacjach, słońcu o tym jakby to było cudownie wrócić do domu i spotkać tam mamę czekającą z obiadem, która męczyła by pytaniami typu : Jak tam w szkole? Kate pracowała do późna. Twierdziła, ze Justin nie jest już małym dzieckiem i poradzi sobie sama z obiadem. Doskonale rozumiała, że siostra też musi mieć czas na spotkania ze swoimi przyjaciółmi. Z resztą jest już na tyle dorosła, że powinna wreszcie sobie kogoś znaleźć, a nie bez przerwy narzekać jaka jest samotna. Żal było jej siostry. Strasznie przeżyła rozstanie z Lukiem. No ale cóż, lepiej że się rozstali, bo po co zawiązywać sobie życie takim skończonym idiotą. Chociaż siostra nigdy tego nie mówiła, Justine wiedziała, że ona sama stanowi tutaj ogromną przeszkodę. Kto będzie chciał zaopiekować się dwoma siostrami w pakiecie ? Tak bardzo chciała, by Kate była szczęśliwa. Przecież ma własne życie i powinna się nim zająć, ustatkować je, a przeprowadzka do Londynu i awans na pewni jakoś jej w tym pomogą. Najważniejsze żeby tylko nie zakochała się w swojej pracy i nie chciała spędzać z nią więcej czasu niż z normalnymi ludźmi. Kate zawsze była taka solidna, więc i w nią będzie wkładała wiele serca. Muszę coś zorganizować - pomyślała. Namówić ją, żeby gdzieś wyszła i tym razem spotkała kogoś na prawdę fajnego, kto się nią zaopiekuje, tak jak kiedyś ona nią. Tyle jej zawdzięczała. Od kilku lat nie mieszkały już w sierocińcu, który przywoływał najgorsze wspomnienia. Tak szybko musiała dorosnąć, aby ona nadal mogła pozostać dzieckiem. Opiekowała się nią codziennie, sama nie zaznając troski. Tak bardzo ją kochała. Znów wróciła do słuchania wykładowczyni. Kolejne zasady, które sprawiały że Justine stawała się coraz bardziej senna. W klasie było tak ciepło. Popatrzyła na stojącą obok kobietę. Miała na sobie czarne rurki z zamkami na końcu nogawek, długie szpilki, jasny top i czarny żakiet. Nie była stara, ani też zbyt młoda. Na pewno starsza od siostry Justine, jednak młodsza od większości nauczyciele które uczyły ją wcześniej, a na pewno bardziej nowoczesna. Była wysoka. Mówiła z dziwną akcentacją. Popatrzyła na jej włosy. Były pięknie wystylizowane. Krótko ścięte. Jednak najbardziej fascynowały i jednocześnie paraliżowały jej "puste", mocno zielone oczy. Czarna obwódka wokół nich sprawiała, że wydawały się być dziwnie nieprzeniknione, przerażające i tajemnicze. Justine miała jedną zasadę. Nikomu nie okazywać słabości - strachu. Najważniejsze to patrzyć prosto w oczy, wtedy sprawia się wrażenie niewzruszonego, odważnego i pewnego siebie, a to ludzie lubią. Jej oczy były na prawdę dziwne, zdawało by się że mają jakby drugie dno. Były jak toń oceanu, czy przepaść w którą zdawało by się wciągnie nas zaraz po tym gdy będziemy chcieli spojrzeć głębiej. Były hipnotyzujące. Znów pogrążyła się w swoich myślach. Często tak się działo. Cały świat po prostu wtedy znikał, rozmywał się, a zastępowała go nierealna rzeczywistość jej myśli. Widziała zieleń. Zieleń oczu nauczycielki i chłopaka którego zauważyła na początku. Poczuła że znów się czerwieni. Czerwieni się na samą myśl o jego zielonych oczach. Czuła się tak okropnie głupio. Było jej wstyd. Znów poczuła się tak okropnie. Chciała by być choć trochę ładniejsza. Być na tyle odważna by podejść do nich i porozmawiać, poznać ich, ale brakowało jej pewności siebie. Całą resztę lekcji spędziła na rozmyślaniu o brunecie i o tym, że jest taka a nie inna. Przypomniały jej się słowa z pewnej książki, którą nie dawno czytała... Możemy być tym kim jesteśmy, nikim mniej i nikim więcej.
- No to może teraz się przedstawimy. - nauczycielka spojrzała na swój zegarek - Zostało jeszcze kilka minut, no to więc może... - wskazała na kogoś z klasy.
Wszyscy opowiadali o sobie po kolei. Justine modliła się, aby na nią brakło czasu. Nie miała nic ciekawego do powiedzenia. W zasadzie uważała się za zupełnie nudną osobę. Odpowiedziało już z pół klasy, gdy nauczycielka odwróciła się w stronę Justine. W jej oczach pojawiło się przerażenie. Pani profesor uśmiechnęła się szeroko i wskazała na dziewczynę.
- Może ty. Jak masz na imię ? - zapytała robiąc ciekawą minę
- Mam na imię Justine. - powiedziała czując mocniejsze bicie serca.
Wszyscy patrzyli na nią oczekując dalszej części wypowiedzi. Nie mogła nic wymyślić, każda myśl którą starała się uchwycić odlatywała nim tylko zdążyła ją pochwycić. Patrzyła po klasie, a każdy uśmieszek, lub słowa skierowane do sąsiada z ławki powodowały jej irytację. Znów zostaniesz cichą myszką. Jesteś nikim. Nikt cię nie lubi... - słyszała w środku głowy. Nie jestem nikim. Wzięła głęboki wdech i zaczęła. To odważni zdobywają świat.
- Mieszkam w Londynie ze swoją siostrą. Przeprowadziłyśmy się tutaj na początku wakacji, bo Kate dostała tutaj nową pracę. Przyszłam uczyć się tutaj, bo słyszałam że to bardzo dobra szkoła, ale w sumie sama nie wiem czy to dla mnie dobry wybór. Poszłam tutaj, bo w życiu trzeba mieć pewne alternatywy. Kocham muzykę i to ona jest sensem mojego życia. Z nią chciałabym łączyć swoje dalsze życie, ale jeśli mi się nie uda, będę miała inne wyjścia. Uwielbiam pisać. Publikuję w internecie. Mam tak wiele zainteresowań, że myślę, że mimo wszystko uda mi się w takim czy innym zawodzie znaleźć jakąś pracę. Jestem pracowita, solidna. Nie lubię kłamstwa. Dziękuję - skończyła biorąc oddech i robiąc poważną minę. Była z siebie dumna.
- Jesteś bardzo dojrzała jak na taki wiek. Myślisz przyszłościowo i do tego jesteś wygadana. - uśmiechnęła się nauczycielka - Dzięki, teraz może ktoś inny...- Justine odetchnęła z ulgą
Odwróciła się do tyłu. Popatrzyła na klasę. Wszyscy patrzyli na nią z dziwnymi minami. Nie były to miny złości, lub takie które mówiłyby że jej nie lubią. Po prostu patrzyli obojętnie, a niektórzy nawet miło się uśmiechali. Wewnętrznie czuła, że już jakoś udało jej się pokonać samą siebie. Wreszcie pokonała strach. Uśmiechnęła się i słuchała co mówią o sobie inni. Czekała aż zacznie mówić zielonooki chłopak. Patrzyła na niego, starając się, by nie zauważył. Wydawał jej się taki inny niż wszyscy. Niedostępny. Tak cudownie się uśmiechał. Nie wiedziała co z sobą zrobić. Zorientowała się, że on też na nią spogląda. Nie był może jakoś nadzwyczajnie ubrany, nie wydawał się być kimś wyjątkowym, a raczej przeciętnym, jednak coś ją w nim pociągało. Mierzyła go wzrokiem i coraz bardziej przekonywała się o tym, że niczym nie wybija się z tłumu. Jednak był jakiś niezwykły, taki... Justine sama nie potrafiła tego określić. Wiedziała, że gdy na niego patrzyła na jej twarzy odruchowo pojawiał się uśmiech. Nagle coś wyrwało ją z tego cudownego transu. Huczenie dzwonka przerwało cudowne myśli o brunecie i zmusiło do powrotu do starego, szarego świata. Nie poznała jego imienia...
Wszyscy wychodzili z sali. Podniosła się z miejsca. Zawiesiła torbę na ramieniu i podniosła zawieszoną na krześle kurtkę. Ktoś szturchnął ją delikatnie w ramię. Odwróciła się gwałtownie i prawie zamarła. Tuż za swoim ramieniem znów zobaczyła ten cudowny uśmiech.
- Cześć, jestem Harry... Harry Styles - zaśmiał się brunet. Justine prawie się rozpłynęła. Robiło jej się gorąco. Nie wierzyła.
- Justine... Justine Davis - wyszczerzyła się podając mu swoją rękę.
Poprawiła plecak i obydwoje ruszyli w stronę drzwi.
- Jak czujesz się w nowej szkole ?
- Jak na razie dobrze, ale nikogo nie znam i jest trochę dziwnie. Nie wiem czy sobie dam radę po tym co mówiła ta pani... - zaśmiała się. Sama była zdziwiona że potrafi użyć tylu słów na raz.
- Nie przejmuj się, oni tutaj zawsze tak straszą. - rozszerzył kąciki ust
- A ty skąd taki pewny ?
- Chodzę już trzeci rok do tej szkoły. - popatrzył na mnie dziwnym wzrokiem
- Aaa... Gwiazdeczki z jedynki... - przypomniały jej się słowa nauczyciela z poprzedniej szkoły
- Co ? - parsknął chłopak
- Nie nic...
- Podobno lubisz muzykę. - trochę spoważniał
- No lubię. Ale od razu ostrzegam, że nie śpiewam publicznie bo mój głos ostatnio na to nie pozwala. Tym bardziej moje nerwy. - spojrzała na chłopaka i popatrzyła nu prosto w oczy. Znów się w nich zatopiła, a on się tylko uśmiechnął. - Przepraszam...
- Nie nic się nie stało... - uśmiechnął się zadziornie - Lubię to.. - szybko zmienił temat, jakby starał się wymazać z pamięci to co powiedział - Myślałem, ze może dołączysz do nas i do chłopaków i trochę pośpiewamy, no ale skoro nie chcesz... Ale jeśli zmienisz zdanie, to powiedz. - uśmiechnął się delikatnie - Idziesz na górę ? - spytał wskazując salę do której mieliśmy pójść.
- Zaraz przyjdę, tylko muszę coś jeszcze... Idę do łazienki... - nie wiedziała jak to wyrazić
- Aaa ok - zaśmiał się i poszedł na górę. Patrzyła za nim. W połowie schodów stanął obok dziewczyn, które pamiętała z klasy. Znów tak cudownie się uśmiechał. Odwróciła się w stronę drzwi i weszła do łazienki. Za chwilę zadzwonił dzwonek. Minęła kolejna lekcja i następna. Poznała kilka koleżanek. Na przerwach rozmawiała z wieloma ludźmi, jednak atmosfera nadal wydawała się sztuczna. Było o wiele lepiej, ale nie tak dobrze jakby chciała. Poznała kogoś i otworzyła się na innych, a to liczyło się najbardziej. W końcu zabrzmiał ostatni dzwonek.
- No to może teraz się przedstawimy. - nauczycielka spojrzała na swój zegarek - Zostało jeszcze kilka minut, no to więc może... - wskazała na kogoś z klasy.
Wszyscy opowiadali o sobie po kolei. Justine modliła się, aby na nią brakło czasu. Nie miała nic ciekawego do powiedzenia. W zasadzie uważała się za zupełnie nudną osobę. Odpowiedziało już z pół klasy, gdy nauczycielka odwróciła się w stronę Justine. W jej oczach pojawiło się przerażenie. Pani profesor uśmiechnęła się szeroko i wskazała na dziewczynę.
- Może ty. Jak masz na imię ? - zapytała robiąc ciekawą minę
- Mam na imię Justine. - powiedziała czując mocniejsze bicie serca.
Wszyscy patrzyli na nią oczekując dalszej części wypowiedzi. Nie mogła nic wymyślić, każda myśl którą starała się uchwycić odlatywała nim tylko zdążyła ją pochwycić. Patrzyła po klasie, a każdy uśmieszek, lub słowa skierowane do sąsiada z ławki powodowały jej irytację. Znów zostaniesz cichą myszką. Jesteś nikim. Nikt cię nie lubi... - słyszała w środku głowy. Nie jestem nikim. Wzięła głęboki wdech i zaczęła. To odważni zdobywają świat.
- Mieszkam w Londynie ze swoją siostrą. Przeprowadziłyśmy się tutaj na początku wakacji, bo Kate dostała tutaj nową pracę. Przyszłam uczyć się tutaj, bo słyszałam że to bardzo dobra szkoła, ale w sumie sama nie wiem czy to dla mnie dobry wybór. Poszłam tutaj, bo w życiu trzeba mieć pewne alternatywy. Kocham muzykę i to ona jest sensem mojego życia. Z nią chciałabym łączyć swoje dalsze życie, ale jeśli mi się nie uda, będę miała inne wyjścia. Uwielbiam pisać. Publikuję w internecie. Mam tak wiele zainteresowań, że myślę, że mimo wszystko uda mi się w takim czy innym zawodzie znaleźć jakąś pracę. Jestem pracowita, solidna. Nie lubię kłamstwa. Dziękuję - skończyła biorąc oddech i robiąc poważną minę. Była z siebie dumna.
- Jesteś bardzo dojrzała jak na taki wiek. Myślisz przyszłościowo i do tego jesteś wygadana. - uśmiechnęła się nauczycielka - Dzięki, teraz może ktoś inny...- Justine odetchnęła z ulgą
Odwróciła się do tyłu. Popatrzyła na klasę. Wszyscy patrzyli na nią z dziwnymi minami. Nie były to miny złości, lub takie które mówiłyby że jej nie lubią. Po prostu patrzyli obojętnie, a niektórzy nawet miło się uśmiechali. Wewnętrznie czuła, że już jakoś udało jej się pokonać samą siebie. Wreszcie pokonała strach. Uśmiechnęła się i słuchała co mówią o sobie inni. Czekała aż zacznie mówić zielonooki chłopak. Patrzyła na niego, starając się, by nie zauważył. Wydawał jej się taki inny niż wszyscy. Niedostępny. Tak cudownie się uśmiechał. Nie wiedziała co z sobą zrobić. Zorientowała się, że on też na nią spogląda. Nie był może jakoś nadzwyczajnie ubrany, nie wydawał się być kimś wyjątkowym, a raczej przeciętnym, jednak coś ją w nim pociągało. Mierzyła go wzrokiem i coraz bardziej przekonywała się o tym, że niczym nie wybija się z tłumu. Jednak był jakiś niezwykły, taki... Justine sama nie potrafiła tego określić. Wiedziała, że gdy na niego patrzyła na jej twarzy odruchowo pojawiał się uśmiech. Nagle coś wyrwało ją z tego cudownego transu. Huczenie dzwonka przerwało cudowne myśli o brunecie i zmusiło do powrotu do starego, szarego świata. Nie poznała jego imienia...
Wszyscy wychodzili z sali. Podniosła się z miejsca. Zawiesiła torbę na ramieniu i podniosła zawieszoną na krześle kurtkę. Ktoś szturchnął ją delikatnie w ramię. Odwróciła się gwałtownie i prawie zamarła. Tuż za swoim ramieniem znów zobaczyła ten cudowny uśmiech.
- Cześć, jestem Harry... Harry Styles - zaśmiał się brunet. Justine prawie się rozpłynęła. Robiło jej się gorąco. Nie wierzyła.
- Justine... Justine Davis - wyszczerzyła się podając mu swoją rękę.
Poprawiła plecak i obydwoje ruszyli w stronę drzwi.
- Jak czujesz się w nowej szkole ?
- Jak na razie dobrze, ale nikogo nie znam i jest trochę dziwnie. Nie wiem czy sobie dam radę po tym co mówiła ta pani... - zaśmiała się. Sama była zdziwiona że potrafi użyć tylu słów na raz.
- Nie przejmuj się, oni tutaj zawsze tak straszą. - rozszerzył kąciki ust
- A ty skąd taki pewny ?
- Chodzę już trzeci rok do tej szkoły. - popatrzył na mnie dziwnym wzrokiem
- Aaa... Gwiazdeczki z jedynki... - przypomniały jej się słowa nauczyciela z poprzedniej szkoły
- Co ? - parsknął chłopak
- Nie nic...
- Podobno lubisz muzykę. - trochę spoważniał
- No lubię. Ale od razu ostrzegam, że nie śpiewam publicznie bo mój głos ostatnio na to nie pozwala. Tym bardziej moje nerwy. - spojrzała na chłopaka i popatrzyła nu prosto w oczy. Znów się w nich zatopiła, a on się tylko uśmiechnął. - Przepraszam...
- Nie nic się nie stało... - uśmiechnął się zadziornie - Lubię to.. - szybko zmienił temat, jakby starał się wymazać z pamięci to co powiedział - Myślałem, ze może dołączysz do nas i do chłopaków i trochę pośpiewamy, no ale skoro nie chcesz... Ale jeśli zmienisz zdanie, to powiedz. - uśmiechnął się delikatnie - Idziesz na górę ? - spytał wskazując salę do której mieliśmy pójść.
- Zaraz przyjdę, tylko muszę coś jeszcze... Idę do łazienki... - nie wiedziała jak to wyrazić
- Aaa ok - zaśmiał się i poszedł na górę. Patrzyła za nim. W połowie schodów stanął obok dziewczyn, które pamiętała z klasy. Znów tak cudownie się uśmiechał. Odwróciła się w stronę drzwi i weszła do łazienki. Za chwilę zadzwonił dzwonek. Minęła kolejna lekcja i następna. Poznała kilka koleżanek. Na przerwach rozmawiała z wieloma ludźmi, jednak atmosfera nadal wydawała się sztuczna. Było o wiele lepiej, ale nie tak dobrze jakby chciała. Poznała kogoś i otworzyła się na innych, a to liczyło się najbardziej. W końcu zabrzmiał ostatni dzwonek.
Siemka !
Rozdział pisany był dosyć szybko, ale mam nadzieję że wam się podoba ! Nie wiem czy się udał, ale ocenianie należy do was a nie do mnie. Dlatego proszę...
PRZECZYTAŁEŚ? = SKOMENTUJ :)
Świetny rozdział,
OdpowiedzUsuńCzekam na następny :)
zajebisty sdfghjsdfghfas
OdpowiedzUsuńpls informuj mnie @_kocham_justina
:D
Cudny! Czekam na next! Informuj mnie o następnych wpisach ;) @Polish_MoFo. ;*
OdpowiedzUsuńczekam na następny ;) @Marysia11_11
OdpowiedzUsuńJak zwykle świetnie ♥
OdpowiedzUsuńCzekam na następny ;)
To pierwszy blog, który tak naprawdę mnie zaciekawił. Już zakochałam się w twoim stylu pisania. :) Mam nadzieję, że następne rozdziały będą "takie same".
OdpowiedzUsuńPS. Dziękuję Ci, że dodałeś 1D :)